Quantcast
Channel: AntyWeb
Viewing all 64567 articles
Browse latest View live

WGK 2014 – pierwsi zagraniczni mówcy ujawnieni!

$
0
0
WGK

W czasie tegorocznej konferencji WGK odbędzie się 36 wykładów podzielonych na trzy części. Dzielimy się z Wami pierwszymi szczegółami organizacyjnymi i nazwiskami prelegentów zagranicznych.

Prezentacje będą się rozpoczynały o godzinie 10:00 i potrwają do 18:00 z przerwą na lunch pomiędzy 13:00 a 14:30. Zarówno w sobotę, jak i w niedzielę odbędzie się 18 wykładów.

Wszystkie prezentacje będą prowadzone albo w języku angielskim, albo polskim z jednoczesnym tłumaczeniem na język angielski tak, żeby każdy uczestnik konferencji mógł swobodnie uczestniczyć w wybranych przez siebie wykładach.

W centrum wystawienniczym AmberExpo, w którym odbędzie się konferencja, mieszą się trzy sale wykładowe zdolne pomieścić 540, 320 i 120 osób. Dokładny plan wydarzenia ujawniający tematy i godziny wszystkich wykładów zostaną upublicznione w ostatnim tygodniu sierpnia.

Organizatorzy zadbali nie tylko o atrakcyjne ceny wejściówek, ale także o zniżki na pokoje hotelowe dla wszystkich uczestników konferencji. Dodatkowo osobom chcącym wziąć udział w sobotnim Developers Party w Klubogalerii Bunkier zorganizowano transport autobusowy na miejsce imprezy.

Wszystkim wciąż wątpiącym, czy na konferencji warto się pojawić, organizatorzy prezentują sylwetki pierwszych prelegentów zagranicznych, którzy już potwierdzili swój udział w wydarzeniu.

Mary DeMarle– Executive Narrative Director w Eidos w Montrealu, odpowiedzialna m. in. za takie gry jak Deus Ex: Human Revolution, Myst IV: Revelation, Myst III: Excile czy Homeworld 2. Mary może się pochwalić doświadczeniem nie tylko w świecie gier, ale również w branży filmowej, ponieważ współpracuje z hollywoodzkimi scenarzystami. Wiedza Mary z zakresu tworzenia wciągających, spójnych narracji może się okazać niezwykle cenna dla game designerów i scenarzystów ze studiów niezależnych, którzy starają się o wiarygodną, interesującą fabułę w swoich grach.

Mario Rizzo– dotychczasowy szef free-to-play w Ubisoft, a wcześniej członek zespołów Electronic Arts, Sony Online Entertainment i Realtime Worlds. Od czerwca 2013 roku szef studia Kobojo zajmującego się tworzeniem gier mobilnych i przeznaczonych na portale społecznościowe. Przez lata pracy dla największych studiów growych na świecie Mario zdobył ogromne doświadczenie na różnych polach, ale wyspecjalizował się zwłaszcza w tematyce zbierania funduszy potrzebnych na realizację projektu. W czasie swojej kariery zawodowej aktualny CEO Kobojo dwukrotnie był w sytuacji, w której zajmował się pozyskiwaniem funduszy i oto, co ma do powiedzenia na ten temat:

Musiałem zebrać pieniądze na dwa startupy, który były realizowane w Europie, i okazało się, że większość developerów (zwłaszcza niezależnych) nie ma świadomości istnienia społeczności zajmującej się tematyką inwestycji na niepublicznym rynku kapitałowym znajdujących się we wczesnych fazach rozwoju. Nie posiadają również wiedzy na temat zasad rządzących procesem skutecznego pozyskiwania środków inwestycyjnych.

Widząc zapotrzebowanie na tego rodzaju wiedzę Mario zdecydował się wziąć udział w WGK i wystąpić z wykładem na temat pozyskiwania inwestycji na europejskim niepublicznym rynku kapitałowym w celu założenia niezależnego studia developerskiego. Tego rodzaju wiedza będzie niezwykle przydatna dla developerów, którzy sami zmagają się z pozyskaniem środków na swoje projekty.

Geneviève Lord– programistka z dyplomem MBA w zakresie IT i biznesu międzynarodowego. Przez ostatnie 11 lat zajmowała stanowiska zarządcze, mieszkając w tym czasie i zbierając doświadczenia w Kanadzie, Belgii, Szwecji, Trinidadzie i Hiszpanii. Następnie kolejno obejmowała stanowiska Producenta i Senior Game Directora w Ubisofcie i A2M (aktualnie Behaviour Interactive) w Montrealu. Od 2007 roku jest dyrektorem wydziału w colleagu Burlington Champlain. Zawodowe zainteresowania Geneviève to coachingu, optymalizacja procesów zarządzania i wdrażanie nowych mediów. Prywatnie wielbicielka dobrej literatury i oczywiście gracz o bardzo szerokim guście. Wśród jej ulubionych tytułów można znaleźć zarówno gry z gatunku MMO, strategie, RPG, jak i casualowe.

Ivan Popelyshev– utalentowany programista i game developer specjalizujący się w HTML5 JS i Javie. Laureat konkurów programistycznych takich jak ACM ICPC, TopCoder czy Google Code Jam. Współautor książki pt. „HTML5 Game Development Insights”. Ale przede wszystkim założyciel studia Matroid Games oraz twórca niezwykle popularnej przeglądarkowej gry MMO pt. Bombermine. Gra zbliżona założeniami do klasyka Bomberman, wykorzystująca dobrze znaną mechanikę rozgrywki, ale jednocześnie przenosząca ją na zupełnie nowy poziom. Oferując możliwość zabawy do 1000 graczy jednocześnie na jednej mapie, pełna powerupów, sekretów i Easter Eggów, Bombermine okazuje się jedną z tych gier, w które bardzo łatwo nauczyć się grać, a które jednocześnie są niesamowicie wciągające. W czasie WGK Ivan opowie o pracy game designera na przykładzie Bombermine oraz wyjaśni z jakimi problemami programistycznymi musiał się zmierzyć projektując tę grę.

Będzie na bogato

Od samego początku istnienia WGK jednym z założeń było konsekwentne podnoszenie standardów, zarówno w zakresie merytorycznym jak i organizacyjnym. Tegoroczna, czwarta już edycja odbędzie się w nowej lokalizacji – centrum konferencyjnym AmberExpo ulokowanym w bezpośrednim sąsiedztwie jednego z najpiękniejszych w Europie stadionów piłkarskich – PGE Arena Gdańsk. To jeden z najnowocześniejszych tego rodzaju obiektów w Europie. Oferuje w pełni profesjonalną infrastrukturę na potrzeby wydarzenia. Do dyspozycji uczestników odane zostaną klimatyzowane sale wykładowe, wyposażone w zaawansowane rozwiązania telekomunikacyjne i konferencyjne. Na miejscu będzie można również skorzystać z restauracji, barów oraz parkingu. Centrum połączone jest z lotniskiem bezpośrednią drogą, a linie tramwajowe, autobusowe oraz Szybka Kolej Miejska (przystanek: Gdańsk-Stadion Expo) pozwalają w łatwy sposób dotrzeć z i do centrum Gdańska czy innych części Trójmiasta.

Więcej informacji: wgk.gd

The post WGK 2014 – pierwsi zagraniczni mówcy ujawnieni! appeared first on AntyWeb.


T-Mobile z nową ofertą JUMP! bez limitu za 29,99 zł

$
0
0
t-mobile

T-Mobile zdało sobie chyba sprawę, że ostatnią ofertą „nie do odrzucenia” dla obecnych klientów, gdzie poinformowano ich o konieczności przejścia do nowych taryf albo zwiększeniu dotychczasowego abonamentu o 5 zł, mogą spowodować znaczny odpływ klientów (zmiana warunków umowy umożliwia zerwanie jej bez konsekwencji).

Dziś natrafiłem na Facebooku na link do nowej oferty JUMP! bez telefonu, gdzie za miesięczny abonament zapłacimy tylko 29,99 zł. W tym nielimitowane rozmowy, SMS-y i MMS-y do wszystkich sieci w kraju, a transfer danych w ilości 500MB. Czyli jeśli dysponujemy własnym telefonem i planujemy zmianę sieci, ta oferta wydaje się najbardziej atrakcyjna obecnie, jeśli chodzi o abonamenty typu no limit.

play

Przebija nawet pioniera tego typu taryf w Polsce, czyli Play, gdzie dopiero w najdroższej opcji znajdziemy porównywalne usługi, oczywiście prócz transferu danych. Czytając jednak niektóre komentarze w sieci, 500MB często wydaje się wystarczającą ilością danych jaką jesteśmy w stanie zużyć przy normalnym korzystaniu z dostępu do sieci na telefonie.

jump

Dodatkową zaletą tej oferty jest długość trwania umowy – tylko 6 miesięcy. To wystarczający czas na przetestowanie możliwości sieci. W przypadku, gdy nie spełni naszych oczekiwań bez problemu już po pół roku możemy próbować gdzie indziej.

t-mobilekoszyk

Jedna rzecz mnie tylko zastanawia, jak to się ma do usługi braku abonamentu przez 6 miesięcy w przypadku, gdy przenosimy numer z innej sieci.

koszyk2

Przeszedłem przez proces zamówienia i cały czas pokazywało tę opcję jako aktywną. Nie znalazłem nigdzie regulaminu tej akurat oferty na stronie T-Mobile, ale wygląda mi to na błąd. Nie usunęli po prostu tej opcji z oferty na abonament z umową na pół roku.

Wydaje mi się, że jest to limitowana czasowo oferta, zrobiona na szybko tylko dla „ocieplenia” wizerunku i dostępna tylko z poziomu Facebooka, gdzie wylała się na nich największa fala hejtu. Sam link sugeruje, że nie znajdziemy jej wśród standardowych ofert na stronie głównej T-Mobile, stąd też nie przygotowali jej do końca i nie usunęli tej istotnej opcji. Niemniej jest dostępna, ciekawe tylko jak będzie to interpretowane w przypadku, gdy ktoś z niej skorzysta:)

The post T-Mobile z nową ofertą JUMP! bez limitu za 29,99 zł appeared first on AntyWeb.

Elecronic Arts wycofuje pudełkową dystrybucję swoich gier na PC

$
0
0
FIFA 15

Na razie tylko w Indiach i jest to (oficjalnie) podyktowane kwestiami związanymi z redystrybucją gier w innych regionach oraz kiepskimi wynikami sprzedaży. Jeśli jednak eksperyment z cyfrową dystrybucją się powiedzie, to możemy spodziewać się przeszczepienia koncepcji do kolejnych państw.

Jak podaje serwis IVG, Electronic Arts nie będzie wydawało swoich kolejnych tytułów w wersjach pudełkowych na PC. Cała dystrybucja ma się oprzeć na usłudze Origin.

Obecna decyzja jest wynikiem procesu, który rozpoczał się kilka lat temu. Ceny gier w Indiach są niskie. Za nowy tytuł trzeba tam zapłacić równowartość około 16 dolarów, gdzie w krajach zachodnich ta sama pozycja kosztuje około 50 dolarów. Biorąc pod uwagę fakt, że wypuszczane na rynek produkcje były w angielskich wersjach językowych, często dochodziło do redystrybucji gier od EA przez osoby prywatne na innych rynkach. Dlatego też zdecydowano się, na stopniowe podnoszenie cen tak, aby zrównać je z oferowanymi poprzez Origin. To doprowadziło do spadku sprzedaży tytułów amerykańskiego wydawcy, czego konsekwencją jest zaprzestanie wypuszczania wersji pudełkowych na komputery osobiste.

Origin

Na całą sytuację można jednak spojrzeć z trochę innej perspektywy. Jeśli wprowadzenie wyłącznie cyfrowej dystrybucji okaże się jakimś tam sukcesem w Indiach, kraju, w którym nadal szerokopasmowy dostęp do internetu nie jest zbyt powszechny, wtedy nic nie stanie na przeszkodzie, aby taki model przeszczepić do innych regionów. Wtedy jednak zostaniemy skazani na ceny narzucone przez wydawcę, albo na poszukiwanie tańszych kluczy w sklepach internetowych, albo w serwisach aukcyjnych, a te ostatnie bywają nie zawsze legalnego pochodzenia.

Z drugiej strony nie pamiętam, kiedy ostatnio wybrałem się do sklepu, aby nabyć grę na PC w pudełku. Usługi takie jak Steam czy Origin spowodowały, że nowe gry kupuje się bardzo wygodnie. Wystarczy kilka kliknięć myszy, chwila oczekiwania i już! Można zacząć zabawę.

Cyfrowa dystrybucja jest też sporo wygodniejsza dla wydawców. Odpadaja koszty tłoczenia płyt, druku, opakowań, a także późniejszej dystrybucji do sklepów. Zyski też są większe, ponieważ nie trzeba płacić pośrednikom. Niestety jeszcze nie zauważyłem, żeby ceny w tego typu „przybytkach” okazywały się niższe od sklepowych.

Wiele wskazuje na to, że przędzej czy później jesteśmy skazani na cyfrowe kolekcje. Nie zapominajmy jednak, że oprócz wielu wygód i korzyści, godzimy się też na warunki dyktowane nam przez wielkie korporacje.

The post Elecronic Arts wycofuje pudełkową dystrybucję swoich gier na PC appeared first on AntyWeb.

HTC stąpa po cienkim lodzie – Nie będzie aktualizacji dla 8S

$
0
0
htc_8x2

HTC to fenomen. Niestety nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. W sumie, to nie tylko ja tak uważam. Firma, która miała zadatki na objęcie ciepłego i wygodnego fotela lidera rynku urządzeń mobilnych raz po raz strzela sobie w stopę i wydaje się, że uwielbia uprawiać masochizm. Inaczej nie potrafię zinterpretować działań firmy znanej ze świetnych smartfonów, ale kiepskiej strategii.

Wszyscy pamiętamy poprzednie smartfony HTC

Potężne, pożądane i wyprzedzające swoją epokę. Tak jeszcze kilka lat temu zwykłem określać urządzenia wychodzące ze stajni tajwańskiego producenta. Zawsze świetnie wykonane i sprawiające niewiele problemów – o ile nie zechce się ich aktualizować. To akurat jest pięta achillesowa HTC. A to czasami wypina się na posiadaczy urządzeń z Androidem, a to flagowiec nie otrzyma nowszej wersji systemu, temu się skończy wsparcie, a o tamtym producent zapomni. I tak w koło Macieju.

Osadzam zatem samego siebie w „loży oburzonych” i stwierdzam – HTC teraz przesadził. Aktualizacja urządzeń z Windows Phone jest generalnie prosta jak budowa cepa i nie stwarza tak wielu problemów, jak ma to miejsce w Androidzie. Chodzi mi tutaj o model 8S, mniejszą, budżetową odmianę Windows Phone’a prosto od HTC.

htc8x8s1

Okazuje się, że ów telefon nie otrzyma aktualizacji do wersji Windows Phone zawierającej pakiet poprawek i usprawnień zwany GDR1. Tym samym pod znakiem zapytania stawia się kolejne aktualizacje dla tego smartfona – wszak wiemy, iż ciągłość wersji musi zostać zachowana. Microsoft tłumaczy to tym, iż to w gestii producenta danego urządzenia leży dostosowanie sterowników do nowej wersji systemu. Jeżeli tego nie uczyni, aktualizacja nie będzie mogła się odbyć i inaczej być nie może.

Pierwsze próby wyjaśnienia tego zdarzenia opierały się na tym, że 8S to smartfon wybitnie skąpo obdarzony przez producenta w ilości pamięci flash – tej jest tylko 4GB i może to powodować pewne trudności w procesie aktualizacji. Wiadomo jednak, że jest to tylko półprawda – w Sieci znalazły się już nieco chałupnicze metody zaktualizowania 8S do nowszej wersji systemu. Dla mnie to oznacza jedno:

HTC ma gdzieś swoich klientów

A nieładnie jest kąsać rękę, którą się karmi. Wystarczy spojrzeć na to, co się dzieje w Internecie. Użytkownicy tego urządzenia od stóp do głów opluwają producenta nie szczędząc gorzkich słów, ponadto deklarują, że kolejnym zakupionym przez nich urządzeniem nie będzie smartfon HTC.

A tajemnicą nie jest to, że HTC z kwartału na kwartał notuje coraz większą stratę. Tak, kandydat na lidera rynku technologii mobilnych sprzed kilku lat boryka się z coraz większymi problemami finansowymi i ten przykład wybitnie pokazał, że jeżeli nawet cokolwiek robi w kierunku poprawy tej sytuacji – robi to stanowczo nie tak, jak trzeba.

I choćby teraz Tajwańczycy obudzili się i jednak stanęli na wysokości zadania tworząc potrzebne do aktualizacji sterowniki… smród po tej „aferce” jednak pozostanie. Zresztą, to już nie kolejny raz, gdy HTC zamiast zachęcać swoich dotychczasowych klientów do zakupu kolejnych urządzeń z logo tej firmy, skutecznie (jak widać w publikowanych co kwartał wynikach) obrzydza im wizję pozostania przy marce.

Grafika: 1, 2

The post HTC stąpa po cienkim lodzie – Nie będzie aktualizacji dla 8S appeared first on AntyWeb.

Google będzie lepiej pozycjonował strony wykorzystujące protokół HTTPS

$
0
0
google-76522_1280

Zanosi się na kolejne większe zmiany w algorytmie Google. Tym razem będą one dotyczyć stron internetowych wykorzystujących bezpieczny, szyfrowany protokół HTTPS. Wyszukiwarka będzie je traktować lepiej, co oznacza, że pojawią się wyżej w wynikach wyszukiwania.

Działania te są częścią projektu „HTTPS Everywhere” zapowiedzianego podczas konferencji Google I/O. Największa na świecie wyszukiwarka dotąd nie brała pod uwagę tego elementu. Od pewnego czasu trwają jednak testy nowego algorytmu, który to zmienia. Zmiany są jednak wprowadzane ostrożnie i póki co dotyczą zaledwie 1 proc. wszystkich wyszukiwań. Google chce w ten sposób dać webmasterom czas na modernizację ich serwisów.

Z czasem znaczenie HTTPS będzie coraz większe i witryny, które wdrożą ten protokół, będą wyświetlane wyżej od wszystkich pozostałych. Pierwsze testy wykazały, że różnice w liczbie wejść na stronę mogą być wówczas ogromne. Nietrudno się domyślić, że w ten sposób Google zachęca (choć może „zmusza” byłoby tutaj lepszym określeniem) twórców stron do wdrożenia szyfrowania. Konkretnych terminów jednak nie podano. Można się jednak domyślać, że cały proces potrwa kilka miesięcy (jeśli nie dłużej).

security

Google jednocześnie zapowiada na swoim blogu serię poradników, które mają pomóc programistom w jak najprostszy i możliwie bezbolesny sposób wdrożyć HTTPS na ich stronach. Informacje te mają dotyczyć typów certyfikatów, konfiguracji strony oraz przystosowania jej dla robotów wyszukiwarki. Jeżeli przygotowujecie się do przesiadki, warto śledzić blog dla webmasterów Google’a, gdzie tego typu materiały będą publikowane oraz linkowane.

Dla internautów proces przejścia na HTTPS wydaje się pozytywną informacją. Użycie szyfrowania TLS podczas komunikacji klient – serwer to skuteczny sposób na zapobieganie przechwytywaniu i modyfikowaniu przesyłanych danych. Zwiększa to również bezpieczeństwo podczas korzystania z publicznych sieci. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że Google zapoczątkowuje w ten sposób zupełnie nowy trend, w wyniku którego wszystkie strony internetowe wkrótce będą działać w oparciu o szyfrowany protokół.

The post Google będzie lepiej pozycjonował strony wykorzystujące protokół HTTPS appeared first on AntyWeb.

Rybka akwaryjna gra w Pokemony na Twitchu. Nie, nie żartuję

$
0
0
fishplazspokemon

Dokładnie takie akcje sprawiają, że wierzę w to, że Internet nigdy mi się nie znudzi. Zapomnijcie o zbiórce na sałatkę ziemniaczaną czy innych dowcipnych akcjach. Rzućcie okiem na to: widzicie? Tak, to rybka grająca w Pokemony Red/Blue.

Swego czasu wrażenie robiła akcja Twitch Plays Pokemon, podczas której dziesiątki tysięcy użytkowników (ostatecznie było ich w pewnym momencie niemal sto tysięcy) Twitcha wspólnie kierowało trenerem pokemonów za pomocą czatu. Zbierano kolejne stworki, odznaki i pokonywano przeciwników. To był chaos, ale ostatecznie się udało. Przeszkadzający sobie wzajemnie tłum, działający mimo sporych lagów, przeszedł całą grę, działając niemalże na oślep.

To jednak zupełnie coś nowego. Graczem jest rybka akwaryjna, która przebywa w przezroczystym słoju wypełnionym wodą. Naprzeciwko niej postawiono kamerę, a za pomocą odpowiedniego softu przyporządkowano odpowiednim częściom akwarium guziki odpowiadające za poruszanie się, „A”, „B”, „Start” i „Select”. Rybka poruszając się, wpływa na to, co się dzieje na ekranie. Oczywiście o tym nie wie (haha… ha…).

W chwili pisania tekstu ponad trzynaście tysięcy osób ogląda jak rybka gra w Pokemony Red/Blue. Szaleństwo? Internet nie zna takiego słowa.

Watch live video from FishPlaysPokemon on www.twitch.tv

Cóż, przynajmniej nie trzeba się martwić o złamanie praw autorskich. Stream jest pasjonujący nawet bez podkładu muzycznego. Przynajmniej póki co, bo Nintendo może przecież zastrzec jeszcze prawa do transmitowania Pokemonów w ogóle, albo utrudnić zarabianie na takim streamie, tak jak to robi w przypadku filmików na YouTube. Zastanawia mnie zresztą, jak długo jeszcze Twitch pozostanie tak przyjemnym miejscem w sieci, gdzie można czuć się stosunkowo swobodnie. Przejęcie przez Google, niemalże już pewne, rzuca długi cień na ten serwis. Oczywiście w przyrodzie nic nie ginie i jeżeli nowy, upodobniony pod względem kwestii stosunku do praw autorskich, Twitch będzie uciążliwy dla twórców, to zwyczajnie przeniosą się oni na inne platformy, jak chociażby Hitbox czy GamingLive. Obydwa wymienione są we wczesnej fazie rozwoju, ale kto wie?

The post Rybka akwaryjna gra w Pokemony na Twitchu. Nie, nie żartuję appeared first on AntyWeb.

Obszerna galeria Moto 360 – na tego smartwatcha warto czekać!

$
0
0
20140805_161528

Moto 360 to bez wątpienia najbardziej wyczekiwany smartwatch na rynku – zaokrąglona, aluminiowa obudowa oraz platforma Android Wear to jego najważniejsze cechy. Jak się okazuje nie tylko one będą odgrywały pierwszorzędną rolę – to cech kluczowych dopisać należy bezprzewodowe ładowanie.

Smartwatch Motoroli został oficjalnie przedstawiony podczas tegorocznego Google I/O. Jednak w przeciwieństwie do pozostałych zegarków – od LG i Samsunga – nie trafił on jeszcze do sprzedaży. Nadal nie wiemy ile będzie kosztować, ani kedy dokładnie pojawi się na sklepowych półkach. Mimo to, wiele osób wskazuje właśnie Moto 360 jako jedyne urządzenie mające szansę na podbicie ich ser… nadgarstka.

Największym problemem dotychczas dostępnych smartwatchy był ich wygląd. Doskonale zdawali sobie z tego sprawę także autorzy Pebble, dlatego przygotowali Pebble Steel prezentujący się znacznie dojrzalej od swojego poprzednika. Zegarek to część garderoby, dla wielu po prostu biżuteria i oprócz odpowiednich funkcji ma on oferować także stylowy wygląd.

20140805_162333

Wygląda na to, że produkt Motoroli staje się niekwestionowanym liderem w tej kwestii. Jako jedyny spośród trzech modeli zegarków z Android Wear posiada okrągły ekran, czyli jedną z najbardziej pożądanych cech. Czy urządzenie sprosta oczekiwaniom użytkowników także pod względem wykonania i technikaliów? Wiele na to wskazuje, ponieważ pierwsze opinie po krótkich testach na Google I/O oraz kolejne przecieki stawiają zegarek Motoroli w świetnym świetle. Ostatnie rewelacje dotyczą sposobu ładowania zegarka z czym zupełnie nie poradzili sobie LG i Samsung. Pierwsza z firm zastosowała dość wygodny, lecz delikatny i podatny na uszkodzenia mechanizm, zaś Samsung zdecydował się na problematyczne w codziennym użytku rozwiązanie.

Ładowanie bezprzewodowe w Moto 360 zapowiada się wręcz znakomicie – po umieszczeniu zegarka w stacji dokującej prawdopodobnie możliwe będzie korzystanie z urządzenia, a sama informacja o poziomie naładowania wyświetlana będzie za pomocą jasnoniebieskiego okręgu na ekranie i stanu procentowego w jego centrum. Dodatkowo Moto 360 ma być wyposażony w pulsometr oraz otrzymał certyfikat IP67, co oznacza że jest w pełni kurzoodporny i wodoodporny (maksymalnie do 30 min przy zanurzeniu do 1 metra).

20140805_160933

Galeria:

Zegarek Motoroli zbliża się wielkimi krokami – czy podoła niezwykle wysokim oczekiwaniom użytkowników? Prawdopodobnie tak, choć nie spodziewałbym się niestety ceny na poziomie dwóch pozostałych zegarków z Android Wear, a w takiej sytuacji smartwatch może być wart więcej niż posiadany przez nas telefon.

20140805_161426

20140805_161414

20140805_161148

20140805_161140

20140805_161103

20140805_161054

20140805_161039

20140805_161022

20140805_161017

20140805_161008

20140805_160858

20140805_160853

20140805_160843

20140805_160806

20140805_162239

20140805_161655

20140805_161644

20140805_161602

20140805_161541

20140805_161535

20140805_161505

Źródło: Mister Gadget.

The post Obszerna galeria Moto 360 – na tego smartwatcha warto czekać! appeared first on AntyWeb.

Były szef BBM zatrudniony w Facebooku – zajmie się Internet.org

$
0
0
Andrew-Bocking

W lutym tego roku, Andrew Bocking opuścił firmę, w której przez ostatnie 10 lat zdarzały mu się odejścia i powroty. Od 2012 roku był odpowiedzialny za rozwijanie oprogramowania w BlackBerry, a następnie – w 2013 objął fotel Executive VP w dziale ekosystemu oraz oprogramowania. Po tym objął to samo stanowisko, jednak do jego obowiązków należało tylko doglądanie projektu BBM. Po okresie względnej bezczynności, Bocking został zatrudniony przez Facebooka do koordynowania projektu Internet.org.

Czym jest Internet.org

Ze zdumieniem zaobserwowałem, że w dalszym ciągu mało osób zna ideę tego projektu. Facebook wyszedł z inicjatywą udostępnienia sieci w krajach trzeciego świata, gdzie jak wiemy, z dostępem do dobra, jakim jest Internet może być mocno utrudniony. W Zambii na przykład to rozwiązanie już działa, a Facebook do wystartowania z tą inicjatywą ruszył wraz z… dronami.

womenafricatechnology

Jako, że Afryka to rynek absolutnie nienasycony nowymi technologiami, jak Europa, Ameryka Północna, czy Daleki Wschód, giganci technologiczny próbują tam wdrażać swoje rozwiązania z uwzględnieniem specyfiki wschodzącego rynku afrykańskiego. Przy okazji tego nieco sprytnego zagrania, nie można odmówić inicjatywie Internet.org wspaniałej działalności dobroczynnej. W akcji – oprócz Facebooka uczestniczą także tacy giganci rynku, jak Samsung, MediaTek, Nokia, czy Qualcomm. Wszystko to opiera się na udostępnieniu sieci za darmo, oczywiście z pewnymi ograniczeniami, które pozwolą na tanie utrzymanie infrastruktury, a przy okazji zapewnią dostęp do najważniejszych usług w taki sposób, by każdy mógł z owego dobrodziejstwa skorzystać. Tak oto, za darmo można korzystać tylko z kilku wybranych stron, na przykład Facebook, AccuWeather, czy portale z ogłoszeniami w sprawie pracy.

Co może dać zatrudnienie Bockinga?

Facebook w sieci Internet.org jest oferowany bezpłatnie wraz z Messengerem. Nie zdziwię się jednak, gdy na potrzeby tego projektu zostanie stworzona inna metoda komunikacji między użytkownikami. Być może będzie tu chodzić o aplikację dla Androida, w ramach której użytkownicy będą mogli wymieniać się wiadomościami, zdjęciami, czy też prowadzić wideorozmowy?

Tego nie wiadomo – jednak patrząc na doświadczenie Bockinga wyniesione z BlackBerry, można domniemywać, że zajmie się on akurat takimi rzeczami w szeregach Internet.org

Grafika: 1, 2

The post Były szef BBM zatrudniony w Facebooku – zajmie się Internet.org appeared first on AntyWeb.


Traces – niezwykła aplikacja, łącząca świat wirtualny i realny

$
0
0
tumblr_n9acipxNtH1thgdrwo10_1280

Traces to dla mnie niesamowita aplikacja mobilna stworzona przez neurobiologa, która ma służyć do komunikacji pomiędzy znajomymi. Nie mamy w tym przypadku do czynienia z kolejnym klonem WhatsAppa, a z zupełnie nowym i świeżym pomysłem. Teraz wiadomości dla znajomych zakodujemy i pozostawimy w wirtualnej formie w jak najbardziej realnych miejscach. Mechanizm, wykorzystany do stworzenia Traces, ma ogromny potencjał dla działań reklamowych i marketingowych.

Teraz każdy będzie mógł stworzyć swój własny wirtualny świat i zostawić w nim niemalże dowolną wiadomość, przekaz dla innej osoby. Nie potrzeba skomplikowanych hełmów rzeczywistości wirtualnej, by na nowo odkryć doskonale znane miejsca.

Przy pomocy Traces możemy przesyłać innym osobom dowolne treści. Może to być piosenka, tekst, zdjęcie, bilet do kina lub teledysk na YouTube. Na samym początku wybieramy, komu wysyłamy wiadomość, następnie co. Kolejnym krokiem jest wskazanie na mapie miejsca, w której możliwe jest odczytanie wiadomości. Następnie możemy również określić dokładną datę, do kiedy dany „ślad”, czy też nasza wiadomość będzie się znajdowała w danym miejscu.

traces

Druga osoba, do której jest adresowana wiadomość, otrzymuje powiadomienie poprzez aplikację mobilną. Gdy uda się na poszukiwanie określonej lokalizacji, ujrzy na ekranie unoszącą się kroplę wody, czy inny przypominający ją obiekt. Gdy znajdziemy się wreszcie we wskazanym przez drugą osobę miejscu, wybuchnie, jednocześnie odblokowując wiadomość, jaka została ukryta w wirtualnej rzeczywistości.

Z jednej strony wymaga to dużego zaangażowania ze strony odbiorcy, bo odczytanie wiadomości może wiązać się z wybraniem się na drugi koniec miasta. Jednak taki sposób komunikacji może być nie tylko wykorzystywany przez osoby, chcące przywołać czyjeś wspomnienia, wysyłając drugą osobę w miejsce, z którym wiążą się wspólne wspomnienia. Traces ma ogromny potencjał dla działań marketingowych. Można sobie wyobrazić aplikację mobilną danej marki, która oferuje przy jej pomocy kupony rabatowe, czy też limitowaną ofertę. Aby móc z niej skorzystać trzeba pojawić się w miejscu wskazanym i przygotowanym przez daną markę, może to być sklep danej sieci, partnera lub też miejsce, w którym odbywa się jakieś wydarzenie.

Traces to bez wątpienia ciekawa koncepcja aplikacji, łączącej świat wirtualny z tym jak najbardziej realnym. Niestety na razie nie sprawdzimy jej potencjału, bo jest dostępna tylko dla brytyjskich użytkowników systemu iOS. Czekam z niecierpliwością na globalny debiut tej aplikacji.

The post Traces – niezwykła aplikacja, łącząca świat wirtualny i realny appeared first on AntyWeb.

[Krótko] Netflix przebił HBO pod względem przychodów

$
0
0
Lenovo-ThinkPad-Tablet-2-Review-windows-8-netflix

Reed Hastings CEO Netflix pochwalił się ostatnio wynikami finansowymi firmy, a miał się czym chwalić.

Okazuje się, że w ostatnim kwartale Netfliź z subskrypcji wygenerował 1.146 miliarda dolarów. W analogicznym okresie przychody z subskrypcji HBO osiągnęły poziom 1.141 miliarda dolarów. Różnica więc nie jest duża ale osiągnięcie takiego poziomu przez firmę, która jeszcze nie tak dawno zajmowała się wypożyczaniem płyt DVD jest znaczącym punktem w rozwoju tej firmy.

HBO natomiast nadal wygrywa i to znacząco z Netflixem jeśli chodzi o generowanie zysku ze swojej działalności. W raportowanym ostatnio kwartale zysk HBO wyniósł 548 milionów dolarów, Netflix natomiast osiągną zysk na poziomie 71 milionów dolarów.

Dużo mówi się ostatnio o pojawieniu się Netflix w Polsce, wszyscy czekam aby zobaczyć z jaką ofertą wystartuje ten jeden z najpopularniejszych serwisów video w naszym kraju. Oferta jest tutaj kluczowa ponieważ o ile pojawienie się samej usługi jest rzeczą relatywnie prostą w wykonaniu o tyle już pytanie co zobaczymy w środku jest kluczowe. Ci którzy mieli możliwość korzystania z Netflixa w różnych krajach wiedzą jak bardzo może różnić się od „oryginału” baza filmów.

The post [Krótko] Netflix przebił HBO pod względem przychodów appeared first on AntyWeb.

WiMP grał lepiej. Teraz i wygląda lepiej – sprawdzamy nową aplikację dla iOS

$
0
0
tyt

Zgodnie z zapowiedziami, w dniu wczorajszym do App Store zawitała najnowsza odsłona aplikacji WiMP dla iPhone’a, iPada i iPoda touch. Co przygotowali dla nas programiści WiMP? Zupełnie nowy interfejs i zmienioną nawigację po aplikacji oraz kilka innych mniejszych nowości.

Aktualizacji aplikacji wyczekiwałem od chwili pojawienia się pierwszej infomacji o planowaniu pojawienia się takowej. Nieco później opublikowaliśmy na Antyweb zrzuty ekranu z nadchodzącej nowej wersji aplikacji i już był pewne, że kwestia udostępnienia jej w App Store pozostaje jedynie sprawą dni lub tygodni. Przedwczoraj można już było dokonać uaktualnienia i cieszyć się nowymi funkcjami. A jest czym.

Clipboard

Pierwsze co rzuci się w oczy to przeorganizowana nawigacja w aplikacji. Wysuwany z lewej krawędzi ekranu panel zdecydowanie lepiej sprawdza się od wcześniejszego rozwiązania. Dzięki niemu zyskujemy błyskawiczny dostęp do najbardziej potrzebnych funkcji aplikacji – bardzo łatwo dostać się można do naszych ulubionych kawałków, albumów i artystów, nowości, naszych znajomych, ustawień oraz funkcji wyszukiwania audio. Przearanżowane zostały wspomniane karty nowości, playlist i gatunków, gdzie jeszcze łatwiej można odnaleźć interesującą nas muzykę.

Najważniejszą jednak rolę odgrywać będzie prawdopodobnie sekcja Moja muzyka, gdzie zgromadzone są treści oznaczone jako ulubione. Dostępne są cztery zakładki, gdzie posegregowane zostały dodane przez nas materiały. Niedostępna jest opcja tapnięcia na nazwę jednej z sekcji, skorzystać można jedynie z wykonywanego poziomo gestu i jest to tak naprawdę jedyne niedociągnięcie w tym elemencie aplikacji.

Clipboard1

Ekran teraz odtwarzane był największą bolączką poprzedni wersji aplikacji. Po pierwsze – powrót do niego nie był możliwy z każdego miejsca w aplikacji, a po drugie – skorzystanie z innych niż podstawowe funkcji zarządzania odtwarzaniem były trudno dostępne.

Clipboard2

WiMP 3.0 staje na wysokości zadania i dokonane zmiany są po prostu rewelacyjne. W teście ostatniej wersji aplikacji Spotify zwróciłem uwagę na brak obsługi gest „zsuwania” i „wysuwania” ekranu teraz odtwarzane. Sięganie palcem wkierunku ikonki „x” w lewym górnym rogu jest bardzo uciążliwe i na całe szczęście WiMP nie poszedł tą drogą. Jeżeli podczas odtwarzania muzyki znajdujemy się w innej części aplikacji wystarczy jedynie złapanie za panel u dołu ekranu i wykonanie gestu w górę (lub po prostu go dotykamy) w celu powrotu do ekranu teraz odtwarzane. Znacznie ważniejsze jest, że jego zminimalizowania dokonujemy przez gest odwrotny, który wykonać można w dowolnym miejscu na ekranie. Jeżeli jednak ponowimy gest ku górze uaktywnimy panel z opcjami dodatkowymi. Znajdziemy tam przełączniki do odtwarzania losowego i powtarzania, ikonkę do oznaczenia jako ulubione czy szybkie uruchomienie radia na podstawie odtwarzanego utworu.

Zdjęcie 07.08.2014, 18 33 45

Właśnie ta nawigacja oparta o proste, pionowe gesty spodobała mi się najbardziej i należy się za nią sporo uznania dla autorów aplikacji. Porszanie się po aplikacji staje się dzięki niej znacząco szybsze i wygodniejsze, czego nie można powiedzieć o największym konkurencie, czyli aplikacji Spotify. Fajnie rozwiązany został ekran „Moja muzyka” na iPadzie, gdzie jednocześnie wyświetlane są materiały ze wszystkich czterech kategorii. Dopiero po wybraniu jednej z nich cały ekran zostaje wypełniony naszymi playlistami, albumami i tak dalej.

Zdjęcie 07.08.2014, 18 33 49

Nie ma jednak róży bez kolców – systemowy gest cofania (od krawędzi ekranu ku środkowi) powoduje za każdym razem wysunięcie panelu nawigacyjnego, podczasy gdy spodziewalibyśmy się właśnie powrotu do poprzedniego ekranu. Aplikacja ma także delikatne problemy z wydajnością na nieco słabszych iPodzie touch 5G i iPadzie 2, dlatego liczę na poprawę w następnych wersjach.

Zdjęcie 07.08.2014, 18 34 43

Zrzuty ekranu nie oddają w całości tego jak bardzo aplikacja WiMP dla iOS się zmieniła. Nie chodzi tu bowiem jedynie o zmianę szaty graficznej, ale o zasady jej działania i skuteczne zaimplementowanie obsługi wygodnych gestów. To wszystko powoduje, że do listy argumentów „za” zrezygnowaniem z innych konkurencyjnych usług na rzecz WiMP dopisać można kolejny, bardzo ważny punkt, zaraz obok jakości FLAC. Jest jednak kilka mniejszych niedogodności, które mnie przed tym powstrzymują – między innymi aplikacja desktopowa na Windows, która po prostu musi zostać poprawiona i przeorganizowana. Na liście życzeń widnieje także tryb offline na komputerze, który pozwala uniezależnić się od połączenia z Siecią i zdecydowanie szybsze uruchomienie odtwarzania (szczególnie przy odsłuchu w jakości HiFi).

The post WiMP grał lepiej. Teraz i wygląda lepiej – sprawdzamy nową aplikację dla iOS appeared first on AntyWeb.

Firefox też będzie kompresował przesyłane dane

$
0
0
2014-08-08_123047

Kompresja przesyłanych danych internetowych powoli staje się jednym ze standardów, jeśli chodzi o przeglądarki internetowe (a już w szczególności ich mobilne odpowiedniki). Zapoczątkowana przez Operę funkcja początkowo nie przyciągnęła uwagi konkurencji. Dziś chce ją mieć każdy. Do tego grona dołącza również Mozilla, której rozwiązanie ma wyróżniać się znacznie większą efektywnością niż konkurencja.

Rozwijane przez Mozillę narzędzie nosi nazwę Janus Proxy i jest aktualnie dostępne w postaci rozszerzenia. Pobrać i zainstalować mogą je wszyscy użytkownicy desktopowej wersji Firefoksa z numerkiem 33 i nowszej, a także posiadacze mobilnego Firefoxa 32 (i nowszego). Trudno powiedzieć, czy będzie ono tutaj obecne na stałe, czy może po zakończeniu testów trafi do przeglądarki jako natywna funkcja.

2014-08-08_121008

Jak działa Janus Proxy? Wtyczka wykorzystuje serwer odpowiadający za kompresję i buforowanie danych. Pełni on funkcję pośredniczącą, a więc przechodzi przez niego ruch internetowy generowany przez użytkownika. Całość bazuje na protokole SPDY. W praktyce dodatek ma postać ikonki na pasku narzędziowym, po której kliknięciu wyświetlany jest balonik z informacjami o kompresji.

Mozilla chwali się, że jej rozwiązanie jest bardziej efektywne niż analogiczne funkcje oferowane przez konkurencję. Przede wszystkim Janus Proxy nie pogarsza jakości plików graficznych. Co więcej serwer potrafi konwertować pliki GIF do internetowego formatu wideo, a także blokować niektóre reklamy. Fundacja ma bardzo ambitne plany względem projektu. Z czasem miałby on nauczyć się prerenderować strony, a także konwertować je na przystępniejszą w czytaniu formę (coś, co aktualnie robią Readability czy Pocket). Projekt ma zatem ogromny potencjał.

2014-08-08_1224402014-08-08_122337

Co z rezultatami? Po krótkich testach udało mi się zanotować bardzo satysfakcjonujące wyniki. Po wejściu na stronę Antyweba Janus zaoszczędził 40 proc. transferu danych. Bardzo podobny wynik udało mi się uzyskać w przypadku głównej Onetu. Na Wp.pl było już trochę gorzej (21 proc.), ale to ciągle niezły współczynnik kompresji. Jak na debiut jest zatem dobrze. Oby Mozilla nie zmarnowała tego, bo praktyka pokazuje, że wiele obiecujących projektów fundacji mocno traci ze względu na czas potrzebny na ich wdrożenie i nieustanne opóźnienia.

The post Firefox też będzie kompresował przesyłane dane appeared first on AntyWeb.

Yahoo i Google ramię w ramię w ochronie naszych e-maili

$
0
0
Zdjęcie 08.08.2014, 13 56 45

Kolejne decyzje o zwiększeniu bezpieczeństwa i prywatności użytkowników w Internecie określa się mianem „efektu Snowdena”, a najpopularniejsze firmy oferujące darmowe skrzynki mailowe coraz częściej podejmują stosowne działania. Podczas konferencji Black Hat Yahoo i Google poinformowały o nawiązaniu współpracy przy budowie pełnego szyfrowania naszych wiadomości.

E-mail w domenie @gmail.com jest dość popularny w naszym kraju, zaś Yahoo już znacząco mniej. Liczby mówią jednak same za siebie: Google może pochwalić się aż 425 milionami użytkowników, a Yahoo aż około 273 milionami. Te liczby robią wrażenie, a na firmach ciąży obowiązek utrzymania naszych korespondencji prywatnymi. Każda z wpadek może okazać się na tyle poważna, że spowoduje odpływ użytkowników, a przecież na tym firmom zależy najbardziej – na popularności ich usług.

W związku z tym obydwie firmy ogłosiły rozpoczęcie współpracy co zaskutkuje nie tylko pełnym szyfrowaniem w Yahoo Mial (ang. end-to-end), ale również pełną kompatybilnością z szyfrowaniem stosowanym przez Google. To oznacza, że wymiana wiadomości pomiędzy użytkownikami obydwu usług będzie całkowicie szyfrowana, a jakakolwiek ingerencja i manipulacja przesyłanymi danymi będzie bardzo, bardzo utrudniona, żeby nie powiedzieć niemożliwa.

Stanie się to jednak dopiero w roku 2015. Nie wiemy kiedy dokładnie nastąpi zakończenie prac, lecz Yahoo zapowiada stosowanie podobnych praktyk do Google – udostępniony zostanie kod, w którego ulepszaniu będzie mogła wziąć udział społeczność. Dodatkowe szyfrowanie będzie opcjonalne na kontach użytkowników i każdy zainteresowany będzie musiał uruchomić je samodzielnie.

The post Yahoo i Google ramię w ramię w ochronie naszych e-maili appeared first on AntyWeb.

Samsung Galaxy S4 w korzystniejszej od rat ofercie na abonament bez limitu u operatora

$
0
0
Schowek2

Wczoraj dzieliłem się z Wami wynalezioną ofertą abonamentu od T-Mobile, skrojoną w sam raz dla osób poszukujących taniej taryfy no limit, które to posiadają już telefon i nie potrzebują nowego, tak samo jak dużej ilości transferu danych.

Dziś Play startuje z nową promocją, która wydaje się idealna dla osób, które również szukają taryfy no limit, ale też potrzebują dużego transferu tak samo jak i nowego, dobrego telefonu.

zlotowka

Samsung Galaxy 4 może i nie jest najnowszą pozycją na rynku, ale nie można temu modelowi zarzucić, że nie jest z najwyższej półki i z pewnością zadowoli niejednego użytkownika, który szuka solidnego i szybkiego telefonu.

tabelka

Play oferuje go właśnie za przysłowiową złotówkę w najdroższym abonamencie. Za całość zapłacimy więc 99,99 zł miesięcznie. Sprawdziłem też pozostałych operatorów. W T-mobile znalazłem w zbliżonej ofercie abonament, ale w zestawie z Samsungiem Galaxy 4 mini – trochę więcej minut w UE i dużo mniej transferu danych.

tttnm

W Plusie oprócz ceny 1129,00zł za sam aparat (w tej chwili niedostępny) musimy wyłożyć jeszcze 69,99 zł miesięcznie na sam abonament.

plus34

Na stronach Orange nie znalazłem tego telefonu w ofercie, ale sprawdźmy jeszcze opłacalność oferty Play w zestawieniu z kupnem go na raty.

euro

Znalazłem na RTV EURO AGD ten telefon, aktualnie w promocji za 1 599 zł, wprawdzie pokazana tam jest suma za 10 rat, ale dla porównania podzielmy na 24 raty, z pewnością da się znaleźć sklep z taką opcją.

1 599 zł/24=66,62 zł

99,99 zł – 66,62 zł = 33,36 zł

Mamy więc 33,36 zł, za które nigdzie byśmy nie znaleźli abonamentu no limit, 3GB internetu+1000 minut na odbieranie połączeń w UE. Nawet w nju mobile z taką kwotą niewiele dostaniemy do wykorzystania.

Przyznam, że do tej pory nie spotkałem się z przypadkiem, aby wyliczenie opcji z ratami wychodziło mniej korzystnie niż wzięcie telefonu tej klasy z takim abonamentem u operatora, a od dłuższego czasu zwykle tak rozpoczynam rozważania zakupu nowego telefonu. Nie ma się też co oszukiwać, że opisana opcja to ze strony Play nic innego jak wyprzedaż, by zrobić miejsce nowemu modelowi Samsunga S5, ale przecież taka jest idea wyprzedaży:)

Wszystko też oczywiście tylko w przypadku, gdy potrzebujemy do nowego smartfona takiego abonamentu i takiego transferu danych, gdyż są przecież tańsze taryfy dla mniej wymagających osób, gdzie takie wyliczenia nie będą już tak korzystnie wyglądać.

The post Samsung Galaxy S4 w korzystniejszej od rat ofercie na abonament bez limitu u operatora appeared first on AntyWeb.

Jest konkurs dla młodych! Sprawdź swoją wiedzę o mediach!

$
0
0

Napisz esej, stwórz film, fotoreportaż lub fotokast na jeden z podanych tematów, a następnie sprawdź swe umiejętności i wiedzę podczas testu na etapie okręgowym i na etapie centralnym – piszą organizatorzy Ogólnopolskiego Konkursu Wiedzy o Mediach, skierowanego do uczniów szkół średnich. Jeśli zaliczasz się do tej grupy wiekowej, a chciałbyś zostać dziennikarzem, otrzymać indeks na wybrany kierunek dziennikarski i przy okazji zdobyć sprzęt multimedialny renomowanych firm, masz teraz świetną okazję!

Współczesne media intrygują, dziwią, oburzają – czytamy na stronie konkursu – często jednak powodem takiego stanu rzeczy jest brak rzetelnej wiedzy o ich funkcjonowaniu, historii i ewolucji, współczesnej strukturze i mechanizmach działania. Organizatorzy konkursu pragną wyjść naprzeciw temu zjawisku i zachęcić społeczeństwo, a zwłaszcza ludzi młodych, do zainteresowania się tym jednym z elementów otaczającej nas rzeczywistości.

Efektem tego jest inicjatywa zorganizowania Konkursu Wiedzy o Mediach, którego celem jest popularyzacja wiedzy z zakresu nauki o mediach oraz promocja edukacji medialnej. W Konkursie tym organizowanym przez Instytut Dziennikarstwa na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych wraz z 15 innymi uczelniami na terenie całego kraju nagrodami są indeksy dla laureatów – uczniów klas maturalnych oraz staże i cenne nagrody rzeczowe ufundowane przez sponsora dla wszystkich laureatów Konkursu.

Kalendarium

  • Zgłoszenia szkół do Konkursu na adres mailowy Komitetu Okręgowego do dnia 26 września 2014 r.
  • Nadsyłanie prac do Komitetów Okręgowych do dnia 31 października 2014 r.
  • Ogłoszenie wyników pierwszego etapu – 21 listopada 2014 r.
  • 12 grudnia 2014 r. – drugi etap Konkursu (zawody okręgowe).
  • 20-21 marca 2015 r. – trzeci etap Konkursu (zawody centralne).

Zasady

W Konkursie mogą brać udział uczniowie szkół ponadgimnazjalnych.

Nauczyciel – opiekun zgłasza szkołę do udziału w Konkursie w terminie przewidzianym w harmonogramie Konkursu, wysyłając mailem formularz zgłoszenia na adres właściwego Komitetu Okręgowego (załącznik nr 1 na stronie kwm.id.uw.edu.pl/do-pobrania/). Uczeń, który informacje o Konkursie uzyskał z mediów, może dokonać zgłoszenia osobiście (bez pośrednictwa szkoły). Winien on wysłać mailem formularz zgłoszenia (załącznik nr 2) na adres Komitetu Okręgowego właściwego dla szkoły, do której uczęszcza. Adresy Komitetów Okręgowych dostępne są na stronie internetowej Konkursu.

Konkurs ma charakter trzyetapowy.

Pierwszy – szkolny etap Konkursu – polega na wykonaniu przez uczniów pracy na jeden z podanych przez Organizatora Konkursu na stronie internetowej Konkursu tematów i przesłaniu jej w odpowiednim terminie do właściwego Komitetu Okręgowego.

Prace wykonywane mogą być jedynie indywidualnie. Prace zespołowe nie będą oceniane.

Prace konkursowe w pierwszym etapie mogą mieć formę: eseju (maksymalnie 8000 znaków), filmu (maksymalnie 10 minut), nagrania audio, fotoreportażu lub fotokastu. Prace należy wysłać na adres właściwego Komitetu Okręgowego: prace pisemne należy przesyłać w wersji papierowej i elektronicznej, zaś prace mające jedną z pozostałych form – w wersji elektronicznej.

Każda nadesłana na Konkurs praca powinna zawierać metrykę pracy (załącznik nr 3), oświadczenie dotyczące zgody na przetwarzanie danych osobowych na potrzeby Konkursu (załącznik nr 4), oświadczenie o tym, że praca nie jest plagiatem (załącznik nr 5) oraz oświadczenie dotyczące zgody na publikację pracy i przeniesienie na rzecz Organizatora autorskich praw majątkowych z tego tytułu (załącznik nr 6).

Jury konkursowe oceniać będzie poprawność merytoryczną nadesłanych prac, a także ich oryginalność, pomysłowość ujęcia tematu oraz umiejętność wyrażania własnej oceny zagadnienia poruszanego w temacie pracy.

Do drugiego etapu Konkursu w każdym okręgu zakwalifikowanych zostanie 100 uczestników, których prace ocenione zostaną najwyżej. Wyniki pierwszego etapu umieszczone zostaną na stronie internetowej każdego Komitetu Okręgowego.

Uczestnicy mają prawo wglądu do ocenionych prac oraz prawo do odwołania się od oceny do Przewodniczącego Komitetu Okręgowego. Odwołanie należy złożyć pisemnie w ciągu 7 dni od dnia ogłoszenia wyników. Przewodniczący Komitetu Okręgowego rozpatruje odwołanie w ciągu 7 dni od dnia wpływu odwołania. Decyzja Przewodniczącego Komitetu Okręgowego jest ostateczna.

Drugi – okręgowy etap Konkursu – odbywa się jednocześnie w 16 uczelniach na terenie kraju i polega na rozwiązaniu testu przygotowanego przez Komitet Główny Konkursu z zakresu wiedzy o mediach. Na rozwiązanie testu przeznacza się 60 minut.

Do zawodów centralnych zakwalifikowanych zostaje 10 uczestników Konkursu z każdego okręgu, którzy uzyskali najlepsze wyniki z testu.

W przypadku gdy kilku uczestników uzyska jednakową liczbę punktów o zajętej lokacie decyduje liczba punktów zdobytych za najtrudniejsze pytania testu. Jako najtrudniejsze uznaje się kolejne pytania począwszy od pierwszego.

Dla najlepszych uczestników eliminacji okręgowych poszczególne Komitety Okręgowe mogą przyznawać nagrody rzeczowe.

Uczestnicy biorący udział w eliminacjach okręgowych oraz ich opiekunowie (jeden dla grupy uczniów z danej szkoły oraz jeden dla każdego uczestnika z rekrutacji medialnej), otrzymują na czas eliminacji okręgowych wyżywienie w postaci lunchu i napoju.

Wyniki drugiego etapu Konkursu ogłasza się uczestnikom w dniu eliminacji i umieszcza na stronie internetowej Komitetu Okręgowego.

Uczestnicy mają prawo wglądu do ocenionych prac oraz prawo do odwołania się od oceny do Przewodniczącego Komitetu Okręgowego. Odwołanie należy złożyć pisemnie w ciągu 7 dni od dnia ogłoszenia wyników. Przewodniczący Komitetu Okręgowego rozpatruje odwołanie w ciągu 7 dni od dnia wpływu odwołania.

Uczestnikowi przysługuje prawo odwołania od decyzji Przewodniczącego Komitetu Okręgowego, jeśli uzna, że podczas przeprowadzania eliminacji okręgowych naruszone zostały zasady ich przeprowadzania. W takim przypadku odwołanie składa się do Przewodniczącego Komitetu Głównego w ciągu 21 dni od dnia ogłoszenia wyników etapu okręgowego. Przewodniczący Komitetu Głównego rozpatruje odwołanie w ciągu 7 dni od dnia wpływu odwołania. Decyzja Przewodniczącego Komitetu Głównego jest ostateczna.

Komitety Okręgowe przesyłają protokół z eliminacji okręgowych do Komitetu Głównego w terminie do 21 dni od dnia przeprowadzenia eliminacji okręgowych.

Trzeci – centralny etap Konkursu – odbywa się w Warszawie i jest dwuczęściowy.

W pierwszej części III etapu uczestnicy rozwiązują test z zakresu wiedzy o mediach. Na rozwiązanie testu przeznacza się 60 minut.

Tytuł laureata Konkursu otrzymuje 48 uczestników, którzy uzyskają najlepsze wyniki. Laureaci, którzy w roku szkolnym, w którym uzyskali ten tytuł i są uczniami klas maturalnych mają prawo do nagród w postaci przyjęcia na studia na wyższe uczelnie zgodnie z określonymi w Regulaminie Konkursu zasadami, do nagród rzeczowych oraz innych. Laureaci mają prawo wyboru uczelni według listy rankingowej: laureat pierwszego miejsca ma prawo do studiowania w dowolnie wybranej uczelni, kolejni laureaci zaś w uczelniach, które nie zostały wybrane przez laureatów z wyższą lokatą. Listę ogłasza się po rozpatrzeniu wszystkich odwołań. W określonym w harmonogramie terminie laureaci zobowiązani są dokonać wyboru uczelni i poinformować o swej decyzji Komitet Główny. Laureaci dokonują wyboru uczelni po ostatecznym ogłoszeniu listy laureatów. Laureaci, którzy w roku uzyskania tytułu nie są uczniami klas maturalnych mają prawo jedynie do nagród rzeczowych i innych.

W przypadku gdy kilku uczestników uzyska jednakową liczbę punktów, o zajętej lokacie decyduje liczba punktów zdobyta podczas zawodów okręgowych, a w przypadku jednakowej liczby zdobytych na tym etapie decyduje liczba punktów zdobytych za najtrudniejsze pytania etapu centralnego. Jako najtrudniejsze uznaje się kolejne pytania testu począwszy od pierwszego.

Uczestnicy pierwszej części etapu centralnego mają prawo wglądu do ocenionych prac oraz prawo do odwołania się od oceny do Przewodniczącego Komitetu Głównego. Odwołanie należy złożyć pisemnie w dniu ogłoszenia wyników w czasie i miejscu wskazanym w harmonogramie przeprowadzania etapu centralnego w danym roku. Przewodniczący Komitetu Głównego rozpatruje odwołanie w dniu jego wpływu.

Do drugiej części etapu – quizu przechodzi 12 uczestników Konkursu, którzy uzyskają najwięcej punktów w I części etapu III. Druga część etapu rozgrywana jest dnia następnego po ogłoszeniu listy laureatów, przy udziale publiczności. W przypadku rezygnacji z tej części Konkursu przez któregoś z zakwalifikowanych uczestników jego miejsce zajmuje kolejny uczestnik, który uzyskał największą liczbę punktów.

Zawodnicy biorący udział w quizie odpowiadają na pytania szczegółowe, przygotowane przez Komitet Główny. W trakcie quizu zawodnicy walczą o miejsca premiowane nagrodami rzeczowymi ufundowanymi przez sponsorów Konkursu.

Uczestnikom biorącym udział w zawodach centralnych Organizator Konkursu zapewnia na czas tych eliminacji zakwaterowanie i wyżywienie.

Źródło: kwm.id.uw.edu.pl

The post Jest konkurs dla młodych! Sprawdź swoją wiedzę o mediach! appeared first on AntyWeb.


Do Sacred niepodobne – recenzja Sacred 3

$
0
0
Sacred 3

Action RPG to dla mnie eksploracja, rozwój postaci i akcja. W przypadku Sacred 3 można mieć wrażenie, że ktoś zapomniał o cechach charakterystycznych dwóch pierwszych gier i wyciął „odrobinę” za dużo ze szkieletu rozgrywki, zostawiając przede wszystkim ostatni z elementów.

 Wydarzenia „trójki” mają miejsce trzy wieki po fabule drugiej części, ale wszystko to wydaje się zbędną informacją – gra sprawia wrażenie tak oddzielnego bytu, że właściwszym określeniem byłoby nazwać ją „spin-offem” niźli trzecim rozdziałem. Mamy złego Imperatora, mamy potężny artefakt, ale wszystko to – jakkolwiek by było ubrane fabularnie – prowadzi do przemierzania kolejnych korytarzy (tak, korytarzy!) i wyrzynania fal wrogów.

Seria od zawsze stała akcją, ale tym razem położono na nią szczególny nacisk – do tego stopnia, że w sieci już teraz można spotkać stwierdzenia, iż jest to bardziej beat’em up z nietypowym ulokowaniem kamery, a nie klasyczne Action RPG, którego prawdopodobnie oczekuje większość osób kupujących grę z „3” w tytule. Spustoszenie na kolejnych arenach sieją cztery klasy postaci, choć ich zróżnicowanie nie jest aż tak oczywiste. Każdy z czterech dostępnych bohaterów, nawet jeśli wpada w określony archetyp, dysponuje też zdolnościami magicznymi. I tak kolos biegający z młotem może wykorzystywać ataki bazujące na magii ognia, a jego zgrabna i wcale-nie-seksistowsko-ukazana koleżanka szyjąca strzałami, korzysta z kolei z zaklęć mrozu.

sacred-3-01

Gra wydaje się wręcz stworzona do co-opa i, prawdę powiedziawszy, bywa kłopotliwa, gdy gramy solo. Oczywiście nie do stopnia, gdzie przejście misji staje się niewykonalne. Odczuwalne jest jednak, gdy bawimy się w pojedynkę, a w niektórych momentach stajemy się przeciążeni czy to pomniejszym zadaniem do wykonania, czy pokonaniem samego bossa, podczas gdy dookoła panoszą się małe „przeszkadzajki”. Obecność drugiego (i każdego kolejnego) gracza daje niebagatelny komfort – to on odciąga uwagę, a w dalszych etapach daje specjalne wzmocnienia wynikające z duchów „zagnieżdżonych” w broni. W Sacred 3 może zagrać maksymalnie dwóch graczy lokalnie oraz do czterech osób online – cieszy zwłaszcza ta pierwsza opcja.

Posiadana przez nas broń jest zyskiwana na drodze wykonywania misji, również tych pobocznych, a na drodze całej rozgrywki nie spotkamy standardowego systemu wypadających przedmiotów z poległych wrogów. Czy to dobre rozwiązanie? Kwestia gustu. Miłośnicy serii mogą mieć spore wątpliwości, ale sam uznałem to za komfort, zwłaszcza, że gameplay ewidentnie stawia na wspomnianą już akcję. Tu liczy się przede wszystkim refleks i to jak przemieszczamy się po polu bitwy i atakujemy. Choć przeciwnicy bywają różnej maści, tak naprawdę jest ledwie kilka ich typów. Najczęściej musimy albo ich zwyczajnie wybić, albo najpierw zlikwidować ich tarcze, albo też przerwać określony atak specjalny.

sacred-3-02

Sacred 3 nie jest też miejscem dla osób, które cenią sobie różnorodne, bardzo złożone buildy (różne ustawienia umiejętności i ekwipunku postaci). Gra nie grzeszy też samą gamą zdolności. Jest jednak na tyle rozbudowana, by pozwalać na dobranie zestawu idealnego do własnych preferencji, a przy tym poszerzonego o bonusy dla innych użytkowników (wspomniana już broń z dość gadatliwymi duszami). Co najważniejsze: w łatwy sposób można zresetować i inaczej ustawić to, jak zachowuje się nasza postać.

Jest jeszcze kilka innych sposobów na rozwój bohatera, m.in. ulepszanie ekwipunku za pomocą zdobytego złota. Każdy decydujący się na zakup Sacred 3 musi być jednak świadomy, że elementów RPG jest tu zdecydowanie mniej niż więcej, a „Action” wzięło tu górę. Tworzenie unikatowych postaci? Nie te drzwi.

sacred-3-03

Wątpliwości należy też mieć do projektów poziomów. Sprawdźcie zresztą sami fragmenty z rozgrywki na YouTube czy w innych serwisach ze „strumykami”. Gra bywa miejscami naprawdę śliczna, ale uczynienie gameplayu czysto korytarzowym zrobiło swoje. Brak otwartego świata może być szczególnie bolesny dla wieloletnich miłośników serii, ale przyjąłbym ten fakt ze spokojem, gdyby nie schemat zadań, który aż nazbyt często sprowadza się do wybicia fal wrogów lub po prostu wyczyszczenia określonego terenu. Małym ratunkiem jest wszechobecny humor, ale żarty te są często czerstwe, dziecinne wręcz. Mimo tego niejednokrotnie zdarzyło się, że uśmiechnąłem się na chwilę. Być może to zasługa angielskich aktorów.

Muszę natomiast przestrzec przed jedną rzeczą: graniem na klawiaturze. Może nie wywołuje to trwałej rysy na psychice, ale nie należy też do najprzyjemniejszych z doznań. Granie na PC jest nieintuicyjne i ewidentnie pokazuje, że grę projektowano z myślą o konsolach. Jeśli więc posiadacie blaszaki i planujecie zagranie w Sacred 3 mimo różnic względem poprzednich części, koniecznie, ale to koniecznie wyposażcie się w pada do PC.

sacred-3-04

Nigdy nie należałem do zatwardziałych fanów serii Sacred, choć szczególnie w przypadku drugiej części szybko zatraciłem się w upływających godzinach. Tutaj na całość rozgrywki poświęcicie około 10-12 godzin – wszystko zależy od poświęcenia i wykonywania misji pobocznych. Te bywają krótkie, ale dość szablonowe, a jedyną motywacją są stałe bonusy dla naszych postaci.

Jeżeli nabywacie „trójkę” z racji bycia kolejną dużą częścią Sacred, możecie się rozczarować. Nie jest to jednak zaskoczenie, zwłaszcza zważywszy na przejęcie praw autorskich. Jak wypada Sacred 3 jako końcowy produkt? To gra, w którą miłośnicy „łupania” wrogów w klimatach fantasy powinni zagrać w co-opie. Być może nie teraz, a po stosownej obniżce ceny. Gra nie jest ani kategorycznie zła, ani wybitna. Ktoś z marketingu powinien pomyśleć i uniknąć tego „3” w tytule. Odbiór byłby zupełnie inny.

The post Do Sacred niepodobne – recenzja Sacred 3 appeared first on AntyWeb.

Sony RX100 III – najlepszy aparat, który zawsze możesz mieć przy sobie, w kieszeni

$
0
0
DSC00890

Znane jest powiedzenie, że najlepszy aparat, to taki, który mamy akurat przy sobie, gdy jest potrzebny. Jeden z fotografów, podczas prowadzenia warsztatów stwierdził, że pokazuje swoje dobre ujęcia, tych najlepszych, które widział, nie udało mu się uwiecznić. Sam przesunąłem wielkość i wagę aparatu znacznie wyżej na liście priorytetów, gdy okazało się, że lustrzanka zwykle leży na półce, a na spacerze robię zdjęcia syna telefonem. Właśnie z tych wszystkich powodów powstał Sony RX100 III – prawdopodobnie najlepszy aparat o tak małych gabarytach, by zmieścił się w prawie każdej kieszeni.

Jak sama nazwa wskazuje, to trzecia wersja aparatu z serii RX100. Już pierwszy model zdobył bardzo duże uznanie, oferując ogromną, jak na wielkość aparatu, matrycę jednocalową, która oferowała nieporównywalną z innymi kompaktami jakość, zarówno zdjęć jak filmów. Druga edycja aparatu dodała WiFi z NFC, gorącą stopkę z możliwością podłączenia innych akcesoriów za pomocą specjalnego interfejsu, np. zewnętrzny wizjer, a także ekran, który można było odchylać w dół i w górę. Zmieniło się też trochę w funkcjach i sterowaniu aparatem. Teraz przychodzi trzecia wersja aparatu RX100 i przynosi szereg nowości.

Budowa i wykonanie – takiego EVF jak RX100 III nie ma nikt

Rozmiar jest słowem kluczem w przypadku aparatu Sony RX100 III – niewiele większy od 4 paluszków, ma rozmiar 102 x 58 x 41 i waży 290 gramów. Ten aparat naprawdę można mieć zawsze przy sobie, jak telefon. Nie ma takiej wyprawy, która wykluczyłaby by ten aparat z bagażu. Sam kilkakrotnie nosiłem go po prostu w kieszeni spodni, gdy nie chciałem brać nawet najmniejszego futerału fotograficznego, chociaż oczywiście na dłuższą wyprawę bym go tak nie zabrał.

Tym bardziej robi wrażenie, że aparat posiada odchylany ekran, który, w nowym modelu potrafi się odchylać o 180 stopni do góry, umożliwiając robienie autoportretów i nagrywania vlogów – starsze modele tego nie umożliwiały. To jednak nie koniec, o mistrzostwo ociera się fakt, że w obudowie niemal identycznej rozmiarem, w stosunku do poprzednich dwóch modeli, udało się zmieścić chowany wizjer EVF. Działą on na zasadzie podobnej do lampy błyskowej typu kukułka, chowanej w korpusie aparatu. Gdy wizjer jest schowany w żaden sposób nie wystaje ponad obudowę, ani nie czyni jej bardziej kanciastą. Przesunięcie przycisku z lewej strony obudowy powoduje, że wizjer wyskakuje do góry. Teraz wystarczy wysunąć soczewkę, która znajduje się przed ekranem, żeby uzyskać ostry obraz.

DSC00881DSC00876DSC00877DSC00878DSC00879DSC00880DSC00882DSC00883DSC00886DSC00887DSC00888DSC00891DSC00893DSC00895DSC00897DSC00057DSC00123DSC00130DSC00136DSC00143DSC00161DSC00169DSC00183DSC00192DSC00201DSC00209DSC00214DSC00242DSC00286DSC00312DSC00319DSC00323

Wysunięcie wizjera automatycznie włącza aparat, co jest posunięciem jak najbardziej logicznym. Trochę bardziej kłopotliwy jest fakt, że zamknięcie wizjera powoduje również wyłączenie aparatu. Co prawda dla osoby preferującej wizjer ponad tylny ekran będzie to rozwiązanie optymalne, jednak dla osoby, która nosi okulary, jak ja i sięga po wizjer tylko gdy ostre słońce świeci prosto w ekran, może to być kłopotliwe. Przydałaby się opcja w menu, która pozwala przełączyć, czy zamknięcie wizjera oznacza wyłączenie aparatu, czy nie. Pomijając ten fakt, wizjer w tak małym aparacie jest absolutnie rewelacyjną sprawą, zwłaszcza dlatego, że po schowaniu go w ogóle nie przeszkadza. Jego jakość stoi na wysokim poziomie i niemal do złudzenia przypomina wizjer optyczny.

Ceną, jaką trzeba za wizjer zapłacić jest brak gorącej stopki. Lampa błyskowa musiała zostać przesunięta dalej w prawo, na środek obudowy i miejsce się po prostu skończyło. Sądzę, że większość użytkowników nie po to kupuje taki mały i zgrabny aparat, żeby potem podłączać do niego dużą lampę, ale wyjątki z pewnością się znajdą, dlatego warto o tym pamiętać.

Ze względu na rozmiar, RX100 III posiada jedynie dwa pokrętła – jedno w formie pierścienia obiektywu, drugie na tylnej części obudowy, pod kciukiem. Pierścień obiektywu może regulować zarówno parametry ekspozycji, jak i zoom optyczny. Do regulacji ogniskowej służy również dźwigienka umieszczona bezpośrednio przy spuście migawki. Taki zestaw w zasadzie byłby wystarczający, jednak mam uwagę dotyczącą działania pierścienia. Zmiana np. przysłony następuje z niewielkim, ale jednak opóźnieniem. Szybsze kręcenie nie powoduje wcale szybszego przełączania się nastaw, nie ma więc mowy o błyskawicznym przeleceniu całego zakresu. Tak naprawdę szybsze kręcenie powoduje tylko tyle, że więcej razy trzeba będzie cofać rękę i pokręcić ponownie, podczas gdy przy wolniejszym pokręcaniu uda się de facto przełączyć większy zakres. Nie jest to poważny problem, ale powoduje to uczucie, że nie mamy do czynienia z niczym na kształt mechanicznego pierścienia, który bezpośrednio wpływa na ustawienia.

Na pokrętle trybów znajdziemy standardowy PASM, dwa tryby w pełni automatyczne, tryb sceny, panoramę, tryb filmowania i jedno miejsce na zapamiętanie własnych ustawień. Nagrywanie filmów można uruchomić w trybie fotografowania za pomocą osobnego przycisku. Z tyłu znajdziemy guzik Fn, wyświetlający podręczne menu najistotniejszych funkcji. Jest też przycisk, którego funkcję można ręcznie ustawić – C. Jest menu, podgląd, oraz cztery funkcje przypięte do krzyżaka w formie tylnego pokrętła. Oczywiście tak mały korpus nie pozwala na zbyt wiele pod względem ergonomii.

Sama obudowa została wykonana z aluminium, a na jej prawym boku znajdziemy dwa złącza, USB i HDMI. Niestety zabrakło miejsca na gniazdo mikrofonu – wielka szkoda, ale rozumiem, że w takiej wielkości korpusie nie można mieć wszystkiego.

Obiektyw – znacznie jaśniejszy niż w poprzednich modelach

Drugą największą zmianą, oprócz wbudowanego wizjera, jest obiektyw. Jedną rzeczą, która mnie odstraszała w poprzednich dwóch wersjach RX100 była jasność długiej ogniskowej, a dokładniej obiektyw oferował zakres ogniskowych od 28 do 100 mm o jasności F1.8 – F4.9. Daje to 3,6 krotny zoom. W RX100 III jasność uległa znacznej poprawie, kosztem krótszej ogniskowej, mamy więc do dyspozycji ogniskową 24 – 70 mm o jasności F1.8 – F2.8. Jest więc jaśniej i szerzej na krótszym końcu, ale też krócej – zakres przybliżenia spadł do 2,9.

Z jednej strony jestem zdecydowanym zwolennikiem jasnych obiektywów i w ogóle nie interesują mnie super zoomy, które mają przybliżenie kilkudziesięciokrotne, ale na długim końcu są bardzo ciemne. Często również przydaje się szeroka ogniskowa podczas podróży. Z tego względu bez wahania wybrałbym RX100 w najnowszej wersji, właśnie ze względu na obiektyw.

Z drugiej jednak strony, obcowanie na co dzień z RX10 mocno przyzwyczaiło mnie do dłuższego zakresu ogniskowych, zachowując przy tym najwyższą jakość. Odbywa się to kosztem znacznie większego rozmiaru wagi i aparatu, nie da się więc pogodzić jednego z drugim – małego aparatu z obiektywem o dużym zakresie ogniskowym i jasnym. Trzeba tylko pamiętać jakie ograniczenia to ze sobą niesie. W RX100 III trudniej uzyskać małą głębie ostrości, np. dla zdjęć portretowych. Nie ma też za bardzo mowy o fotografii dzikiej zwierzyny, nie tylko tej najbardziej płochliwej. Bociana też będzie ciężko uchwycić tak, żeby zajmował większą część kadru.

Mówiąc krótko, po przesiadce z prywatnego RX10 na RX100 III odczułem bardzo wyraźnie zarówno redukcję wagi i gabarytów, jak i mniejszą elastyczności obiektywu. Ale odczułem również, że obiektyw na szerokim końcu jest jaśniejszy, co pozwalało robić zdjęcia z ręki nawet w wyjątkowo trudnych warunkach oświetleniowych.

Co do jakości obiektywu, jest on niewątpliwie dobrej klasy sprzętem optycznym. Nie zauważyłem aberracji chromatycznej czy innych wad optycznych. Zdjęcia w formacie .jpg podawane są korekcie geometrii w stosunku do plików RAW, ale różnice są subtelne i nie do zauważenia, jeżeli nie przełączamy się bezpośrednio pomiędzy jednym plikiem a drugim.

Podsumowując, główne ograniczenia obiektywu wynikają z wielkości aparatu i chodzi tu przede wszystkim o zakres ogniskowych. Innych zastrzeżeń nie mam.

Matryca – znana i lubiana calówka Sony

Kiedy po raz pierwszy Sony wprowadził matrycę jednocalową do kompaktu RX100, był to przełom, bowiem matryca ta była ponad trzykrotnie większej powierzchni, niż standardowa matryca 1/2.3″ stosowana w kompaktach. Ponieważ to właśnie fizyczna wielkość matrycy ma decydujący wpływ na jakość obrazu, a nie jej rozdzielczość, RX100 szybko okazał się kompaktem robiącym najlepsze jakościowo zdjęcia i filmy. Matryca okazała się być na tyle udaną konstrukcją, że doczekała się kontynuacji w dwóch kolejnych modelach RX100 i wyjątkowym RX10. Nagle okazało się, że mały kompakt może dorównać jakością lustrzankom APS-C i tylko nieznacznie gorzej wypada pod względem wysokich czułości ISO, a w porównaniu do starszych modeli lustrzanek nawet im dorównuje.

Tym razem, znając dwa poprzednie modele RX100 i RX10 z niemal identycznymi matrycami, wiemy czego się spodziewać. Według DXO Mark parametry matrycy niemal nie uległy zmianie, z wyjątkiem stopniowej redukcji ilości szumu, który uległ poprawie zapewne zarówno z powodu delikatnych zmian konstrukcji matrycy, jak i lepszych metod odszumiania przez procesor zajmujący się obróbką obrazu – RX100 III otrzymał jego najnowszą wersję, czyli Bionz X.

Zrobiłem serię zdjęć o różnej czułości ze statywu i z tego porównania wynika, że na zdjęciach wyświetlanych na pełnym ekranie, do czułości ISO 1600 włącznie, spadku jakości obrazu nie widać praktycznie w ogóle. Pierwsze oznaki utraty szczegółów zauważyłem na kablach elektrycznych na tle nieba przy czułości ISO 3200, chociaż zdjęcie wciąż wyglądało naprawdę dobrze. ISO 6400 odbiło już swoje piętno dość mocno, a ISO 12800 nadaje się już w zasadzie tylko do umieszczania zmniejszonych grafik w internecie. Jak na kompakt wynik wydaje się więcej niż satysfakcjonujący. Matryca posiada rozdzielczość 20 megapikseli, a więc na szczegółowość również ciężko narzekać.

Nadając temu wszystkiemu jakąś perspektywę, RX100 III, ale również do pewnego stopnia jego poprzednie modele, są wzorem tego, na co stać dzisiejsze najlepsze aparaty kompaktowe. Ciężko będzie znaleźć aparat o podobnej wielkość i generujący równie dobrej jakości obrazy. Oczywiście bezlusterkowce o większych matrycach, nie mówiąc o pełnej klatce, dają jeszcze lepsze efekty, ale zawsze odbija się to na wielkości aparatu dość znacząco.

Filmowanie – kilka istotnych zmian na lepsze

Nie tylko zdjęcia są mocną stroną tego aparatu. Marques Brownlee, prowadzący rewelacyjny kanał na YouTube na temat nowych technologi – MKBHD, zauważył w swojej recenzji RX100 II, czyli poprzednika recenzowanego przeze mnie modelu, że może bez większego problemu mieszać materiały nagrane lustrzanką i aparatem RX100, bez widocznej utraty na jakości, czy w ogóle dającej się zauważać różnicy. Co prawda od tamtego czasu zdążył się przesiąść na system RED, więc różnica byłaby bardziej widoczna.

Tym czasem RX100 III otrzymał trzy bardzo istotne nowe funkcje wideo względem poprzednika. Po pierwsze, tak samo jak w RX10, obraz rejestrowany jest w pełnej rozdzielczości matrycy, czyli 5K, a dopiero tuż przed zapisem jest programowo przeskalowywany do rozdzielczości 1080p. Różnica w jakości jest widoczna gołym okiem. Takiemu nagraniu jest bliżej do materiału 4K puszczonego na ekranie Full HD, niż do nagrań 1080p z innych aparatów nagrywających Full HD, tworzonych technologią pomijania linii pikseli. Szczegółowość jest o wiele większa, widać mniej artefaktów. Głównie z powodu tej funkcji zdecydowałem się na zakup RX10, bo RX100 II jeszcze tej funkcji nie posiadał. To oczywiście zasługa nowego procesora do obróbki obrazu Bionz X.

Druga nowość, to zupełnie nowy kodek wideo XAVC S, który oferuje jakość na poziomie 50 Mb/s, to niemal dwukrotnie niższa kompresja, niż w przypadku RX100 II, a także RX10, który kodeka XAVC S nie posiada. Oznacza to naprawdę profesjonalną jakość wideo, niedostępna dla większości aparatów i chyba wszystkich (ktoś zna jakiś wyjątek?) kompaktów na rynku. Jest jednak jedno ograniczenie, XAVC S może być zapisywany tylko na kartach pamięci SDXC, a więc na kartach o pojemności 64 GB lub wyższej. Oczywiście standardowe kodeki o jakości do 28 Mb/s moga być zapisywane na każdej karcie pamięci o wystarczającej szybkości zapisu.

Na deser została nam możliwość nagrywania filmów HD z prędkością 120 klatek na sekundę. Oznacza to, że takie nagranie można zwolnić pięciokrotnie zachowując płynność odtwarzanego materiału. Ujęcia slow motion wysokiej jakości to jeden z elementów, który odróżnia profesjonalne nagrania, od amatorskich, dodając materiałom wideo wyjątkowego charakteru.

Nie zabrakło też funkcji takich jak zebra czy focus peaking, które podczas filmowania potrafią być bardzo pomocne, a także nieskompresowanego sygnału 4:2:2 z HDMI. Jeśli czegoś brakuje do doskonałości, to przede wszystkim gniazda do podłączenia mikrofonu, które jednak zajęłoby w obudowie znaczną ilość miejsca. Pozostaje więc zdecydować się na wbudowanym mikrofonie, lub pujść na całość i postawić całkowicie niezależny rejestrator dźwięku i synchronizować obraz z dźwiękiem w postprodukcji.

Funkcje Sony znane z innych aparatów

W Sony RX100 III nie zabrakło funkcji, które są częścią innych aparatów tej marki. Aparat posiada wbudowane WiFi z NFC, które pozwala błyskawicznie przesłać zdjęcia z aparatu do telefonu – bardzo często z tego korzystam. Możliwe jest również zdalne sterowanie aparatem, chociaż dostępne są wówczas tylko najbardziej podstawowe funkcje. Nowością jest możliwość instalowania aplikacji, które można znaleźć na stronie PlayMemories Camera Apps.

Oprócz tego aparat posiada szereg automatycznych trybów, które potrafią mile zaskoczyć generowanymi efektami. Moje lubione, to automatycznie składana w aparacie panorama, oraz dwa tryby czarno-białe. Jeden składa zdjęcie z trzech klatek, poszerzając zakres tonalny, drugi produkuje zdjęcia o podwyższonym kontraście. Często korzystam ze wszystkich trzech wymienionych funkcji. Komuś innemu może przypaść tryb HDR, którego ja osobiście w ogóle nie używam, bo uzyskany efekt wydaje mi się zbyt przerysowany. Jest też szereg automatyki, z której również nie korzystam, np. wykrywanie twarzy, również tylko tych, które wcześniej zostały zarejestrowane, czy automatyczne kadrowanie. Nie zmienia to jednak faktu, że do części dodatkowych funkcji przyzwyczaiłem się na tyle, że brakowałoby mi ich w aparacie, który byłby ich pozbawiony.

Bateria

Według norm, aparat jest w stanie zrobić 320 zdjęć, czyli o 30 mniej niż jego poprzednik. To efekt niedużego korpusu z jeszcze mniejszą baterią. Jeśli aparat ma posłużyć podczas dłuższych wycieczek bez dostępu do elektryczności, z pewnością trzeba będzie dokupić dodatkowe baterie. Należy tylko pamiętać, że podobnie jak inne aparaty kompaktowe i bezlusterkowce Sony, RX100 III nie posiada w zestawie dedykowanej ładowarki, jedynie ładowarkę USB, podłączaną do aparatu. W efekcie nie da się jednocześnie ładować zapasowej baterii i robić zdjęcia.

Podsumowanie – najlepszy aparat kompaktowy, ale dla kogo?

Sony RX100 III jest bardzo dobrym aparatem. To co udało się osiągnąć inżynierom Sony jeżeli chodzi o upchnięcie wysokiej jakości do małej obudowy jest po prostu niesamowite, zwłaszcza z uwagi na całkowicie chowany wizjer. Czyni to RX100 III idealnym aparatem do zabrania ze sobą w podróż. Świetnie nadaje się również na spacery i na każdą inną okazję, po porostu nie czuć, że nosimy go ze sobą. Mając RX100 III, aparat w telefonie staje się prawie całkowicie zbędny, a my możemy cieszyć się jakością niedostępną nie tylko dla telefonów, ale również dla innych aparatów kompaktowych.

Jeżeli jest jakaś przeszkoda, to jest nią przede wszystkim cena. Aparaty kompaktowe mają ceny zwykle od kilkuset złotych do dwóch tysięcy. Sony RX100 III na stronie Sony.pl kosztuje 3699 zł, a w internecie znalazłem oferty za 3499 zł, a na aukcjach za około trzy tysiące. Widać wyraźnie, że jakość kosztuje i to słono. Jeśli weźmiemy grupę osób, która chce kupić aparat kompaktowy, a potem poszukamy wśród nich osób, które zapłacą za niego ponad 3 tysiące, to szybko okaże się, że to nie jest propozycja dla każdego.

Przy takiej cenie wszystkie drobnostki zaczynają też mocniej uwierać. Chciałby się, żeby regulowanie parametrów pierścieniem było bardziej responsywne i żeby kolejne wartości były rozdzielone wyraźniejszymi kliknięciami, generowanymi mechanicznie, a nie odtwarzanymi z głośnika. Brak samowystarczalnej ładowarki do akumulatorów staje się trudniejszy do uzasadnienia. Zaczyna też chodzić po głowie pytanie, czy taki zakres ogniskowych okaże się wystarczający, czy nie lepiej wziąć coś większego i cięższego, ale bardziej elastycznego, np. RX10 czy bezlusterkowca a6000, który jest tańszy od tego aparatu kompaktowego.

Wszystko to jednak nie zmienia faktu, że Sony RX100 III jest prawdopodobnie najlepszym aparatem kompaktowym, o takich rozmiarach, na rynku i nie ma nawet bezpośredniej konkurencji. Jeśli ktoś chce skosztować tej jakości za mniejsze pieniądze, prawdopodobnie najbliżej jego potrzeb będzie któryś z dwóch poprzednich modeli, które zdążyły już sporo potanieć – RX100 pierwszej generacji można dostać za zdecydowanie mniej niż dwa tysiące złotych, a wciąż robi rewelacyjnej jakości zdjęcia. Jeśli natomiast kogoś stać na najnowszy model i nie potrzebuje długiej ogniskowej, a waga i rozmiar jest priorytetem, będzie RX100 III zachwycony.

Wybrane dane techniczne

ModelRX100 III (DSC-RX100M3)
Przetwornik obrazuWykonany w technologii BSI przetwornik obrazu CMOS Exmor R™ typu 1,0 (13,2 x 8,8 mm), współczynnik kształtu 3:2

Rozdzielczość efektywna: około 20,1 megapiksela

Procesor obrazuBIONZ X
ObiektywObiektyw ZEISS Vario-Sonnar T* złożony z 10 elementów w 9 grupach
(9 soczewek asferycznych, w tym soczewka AA)

f = 8,8 – 25,7 mm / W przeliczeniu na format 35 mm (fotografie 3:2):
f = 24 –70 mm

Maksymalna przysłona F1,8 (szeroki kąt) – 2,8 (teleobiektyw)

Zakres zoomuOptyczny (fotografie/filmy): 2,9x; Clear Image Zoom: około 5,8x
Ekran7,5 cm (3,0″) (4:3) / 1 228 800 punktów/Xtra Fine TFT LCD;
regulacja kąta 180° w górę / 45° w dół (w przybliżeniu)
WizjerWysuwany wizjer elektroniczny typu 0,39″ (OLED), 1 440 000 punktów;
powiększenie około 0,59x (obiektyw 50 mm nastawiony na nieskończoność, -1m-1(dioptria),
w przeliczeniu na format 35 mm )
Stabilizacja obrazuFotografie: Optical SteadyShot

Filmy: Optical SteadyShot z inteligentnym trybem aktywnym; optyczny z kompensacją elektroniczną, kompensacja przechyłu

Tryby nastawiania ostrościPojedynczy AF (AF-S), ciągły AF (AF-C), DMF (bezpośrednia ręczna regulacja ostrości),
ręczny
Strefa wyznaczania ostrościSzeroka, centralna, punktowa z wyborem czujnika S/M/L,
śledzenie ostrości (szerokie, strefa, środek, punktowe z wyborem czujnika)
Czułość (fotografie)Automatyczna (ISO 125 – 12 800, możliwość wyboru górnej/dolnej granicy), 125/160/200/250/320/400/500/640/800/1000/1250/1600/2000/2500/3200/4000/
5000/6400/8000/10 000/12 800 (z rozszerzeniem do ISO80/100), wieloklatkowa redukcja szumów*[iii]: automatyczna (ISO 125 – 12 800), 200/400/800/1600/3200/6400/12 800/25 600
Zdjęcia seryjneW trybie ciągłym z priorytetem szybkości: około 10 kl./s

W trybie ciągłym: około 2,9 kl./s (AF-S)

Tryby fotografowaniaZaawansowana automatyka (Superior Auto), inteligentna automatyka,
autoprogram (z przesuwaniem linii programowej), preselekcja czasu otwarcia migawki, preselekcja przysłony, ręczny, tryby tematyczne (wybór sceny),
film, fotografowanie przemieszczanym aparatem
Tryby efektu w obrazieZabawkowy aparat, kolor pop, posteryzacja, zdjęcie retro, high-key: miękki, częściowy kolor, obraz czarno-biały o dużym kontraście, miękka ostrość,
malowidło HDR, obraz czarno-biały o bogatej gradacji, miniatura, akwarela,
ilustracja
Inne funkcje zdjęcioweNastawianie ostrości na oczy, rozpoznawanie twarzy, rejestracja twarzy, wykrywanie uśmiechu, system obsługi Quick Navi, siatka linii pomocniczych, poziomica cyfrowa, pamięć ustawień, bracketing ekspozycji,
bracketing balansu bieli, wyróżnianie ostro ujmowanych fragmentów (peaking), powiększanie fragmentu obrazu przy ręcznym nastawianiu ostrości (MF Assist), automatyczne kadrowanie obiektów, kreatywność fotograficzna,
wskazówki dla fotografujących, zebra, samowyzwalacz do autoportretów
Wbudowana lampa błyskowaPodnoszona ręcznie
Zapis fotografii[Tryb 3:2] 20M (5472 x 3648) / 10M (3888 x 2592) / 5M (2736×1824);
[Tryb 4:3] 18M (4864 x 3648) / 10M (3648 x 2736) / 5M (2592 x 1944) / VGA;
[Tryb 16:9] 17M (5472 x 3080) / 7,5M (3648 x 2056) / 4,2M (2720 x 1528);
[Tryb 1:1] 13M (3648 x 3648) / 6,5M (2544 x 2544) / 3,7M (1920 x 1920);
[Panorama] Szeroka (12 416 x 1856 / 5536 x 2160),
standardowa (8192 x 1856 / 3872 x 2160)
Nagrywanie filmów[AVCHD] 28M PS (1920 x 1080/50p) / 24M FX (1920 x 1080/50i) / 17M FH
(1920 x 1080/50i) / 24M FX (1920 x 1080/25p) / 17M FH (1920 x 1080/25p)

[XAVC S] 50p 50M (1920 x 1080/50p) / 25p 50M (1920 x 1080/25p) / 100p 50M
(1280 x 720/100p)

[MP4] 12M (1440 x 1080, 25 kl.s) / 3M VGA (640 x 480, 25 kl./s)

Wydajność akumulatora(Fotografie) Monitor: około 320/około 160 min; wizjer: około 230/około 115 min

(Filmy) Monitor: około 50 min; wizjer: około 50 min
(W trybie [MP4 12M] maksymalny czas ciągłego nagrywania wynosi około 15 min,
a maksymalny rozmiar pliku — 2 GB)

Wymiary
(szer. x wys. x gł.)
Około 101,6 x 58,1 x 41,0 mm (norma Camera & Imaging Products Association)
WagaOkoło 290 g (z akumulatorem i kartą Memory Stick Duo™)

Około 263 g (sam aparat)

Dostarczane wyposażenieAkumulator NP-BX1, przewód USB micro, pasek na rękę, przejściówka
do paska na ramię, instrukcja obsługi


[i] 100 kl./s dla modeli PAL; 120 kl./s dla modeli NTSC. Podczas nagrywania w formacie 100p nie można używać inteligentnego trybu aktywnego ani trybu aktywnego;

[ii] Funkcji nagrywania filmu w dwóch formatach nie można użyć przy włączonym inteligentnym trybie aktywnym i gdy wybrany jest tryb zapisu XAVC S 120p/100p/60p/50p lub AVCHD 60p/50p.

[iii] Uzyskiwana przez nałożenie serii obrazów.

The post Sony RX100 III – najlepszy aparat, który zawsze możesz mieć przy sobie, w kieszeni appeared first on AntyWeb.

Test Samsunga Galaxy Tab S 10,5. Tablet idealny?

$
0
0
DSC_8054

Samsung ma najbogatsze portfolio tabletów w segmencie Androida. Znajdą tutaj coś dla siebie zarówno ludzie biznesu (seria pro), artyści (Note), ale też osoby potrzebujące rozwiązań uniwersalnych. Do takich niewątpliwie kwalifikują się urządzenia z serii Galaxy Tab S, czyli najnowsza generacja tabletów z Samsunga z ekranami Super AMOLED.

Nie ukrywam, że do tej recenzji zbierałem się bardzo długo (za długo). Z 10,5-calowym Galaxy Tabem S spędziłem, bądź co bądź, przyjemne 3 tygodnie, w trakcie których zdołałem poznać urządzenie od podszewki i rozgryźć jego dobre oraz złe strony. Dzisiejsza promocja zorganizowana przez Samsunga i największe polskie sklepy internetowe (i nie tylko) skłoniła mnie w końcu do dokończenia publikacji. Czy jest to aktualnie najlepszy tablet z Androidem na rynku? Realny pogromca iPada? A może tylko jeden z wielu tabletów z Androidem opatrzony kilkoma efektownymi (efekciarskimi?) dodatkami?

Wygląd i wykonanie

Nad zawartością opakowania rozwodził się nie będę, bo urządzenie dotarło do mnie w zastępczym pudełku, więc do dyspozycji miałem jedynie tablet i ładowarkę. Tej ostatniej przedstawiać nikomu nie trzeba, a więc przejdźmy od razu do bohatera recenzji.

Samsung Galaxy Tab S 10.5 wyglądem wpisuje się w przyjętą w ostatnim czasie stylistykę tabletów Samsunga. Ta klasyczna konstrukcja ma jeden rozpoznawalny element – przyciski u dołu obudowy. Większość producentów rezygnuje z nich na rzecz czarnego paska wyświetlanego przy dolnej krawędzi. Samsung ciągle stawia na dwa dotykowe i jeden fizyczny (wyposażony dodatkowo w czytnik linii papilarnych, który swoją drogą skutecznością nie zachwyca) guziczek. Ma to ten plus, że oddaje nam do dyspozycji znacznie większą efektywną przestrzeń na ekranie. Minusem jest dość jednoznaczne przeznaczenie tabletu do pracy w trybie poziomym i po obróceniu cała konstrukcja wydaje się nienaturalna.

DSC_8025DSC_8012DSC_8032DSC_8054DSC_8065DSC_8026DSC_8061DSC_8068

Niewątpliwym atutem urządzenia są bardzo cienkie ramki wokół wyświetlacza. Ma on przekątną 10,5 cala, a mimo to tablet wcale nie sprawia wrażenia przerośniętego, wręcz przeciwnie. To niesamowicie smukła konstrukcja, szczególnie, jeżeli dodamy do tego jej grubość wynoszącą zaledwie 6,6 mm. Wrażenie robi też waga – 465 gramów.

Wokół ekranu rozciąga się błyszcząca, złota ramka, która może wygląda efektownie, ale nie jest zbyt praktycznym rozwiązaniem. O wiele bardziej ucieszyłoby mnie zastosowanie tutaj matowego tworzywa nadającego całej konstrukcji więcej solidności (nawet jeżeli miałoby się to odbyć kosztem wagi).

Galaxy Tab S 10.5 został wyposażony w szereg złącz i komponentów. Na lewej krawędzi znajdziemy gniazdo słuchawkowe 3,5 mm minijack, a także pierwszy z głośników multimedialnych. Drugi ulokowano na przeciwległej stronie. Nieopodal pod specjalnymi zaślepkami ukryte zostały sloty na karty Micro SD oraz Micro SIM (tylko w wersji LTE). W centralnym punkcie w oczy rzuca się natomiast zgrubienie, które powwstało w wyniku wbudowania tutaj portu Micro USB. Górna krawędź  to miejsce przeznaczone na port podczerwieni, a także przyciski zasilania i regulacji głośności, a dolna kryje miniaturowy otwór mikrofonu.

Tył to tradycyjne plastik, choć sprytnie zamaskowany, bo Samsung zastosował tutaj teksturę z regularnie tłoczonymi kropkami, identyczną jak w przypadku smartfona Galaxy S5. Dodatkowo w dolnych rogach znajdziemy otwory służące do mocowania dedykowanego, oryginalnego etui. Nie mogło tutaj oczywiście zabraknąć też obiektywu aparatu, który wsparto diodą doświetlającą LED. Tylna klapka nie trzeszczy i nie ugina się pod ciężarem dłoni, co należy uznać za plus. Nie jest to jednak najsolidniejszy element całej konstrukcji.

Wyświetlacz, bateria, łączność

Wyświetlacz o przekątnej 10,5 cala to swoista wizytkówka testowanego tabletu. Wykonano go w technologii Super AMOLED, co jest swoistym ewenementem w segmencie tabletów, a także ogromnym krokiem naprzód. Niemniej trzeba zauważyć, że technologia ta ma swoje plusy i minusy. Nie każdemu będzie odpowiadała wściekle wyrazista i pełna kontrastów paleta barw. Dojrzenie przejść tonalnych graniczy tutaj niemalże z cudem. Na szczęście Samsung daje nam do dyspozycji kilka profilów, które pozwalają dostosować sposób wyświetlania do preferencji oraz aktualnie wykonywanych czynności. Bez względu na to, który wybierzemy, zawsze będziemy mogli liczyć na szerokie kąty widzenia, a także fantastyczne odwzorowanie czerni, które jest cechą rozpoznawalną Super AMOLED-ów. Nie można też pominąć wysokiego współczynnika jasności (ok. 366 cd/m2), który ułatwia korzystanie z urządzenia w słoneczne dni.

DSC_8074

Rozdzielczość  2560 × 1600 px w połączeniu z taką przekątną daje zadowalające zagęszczenie 288 pikseli na cal. Obraz jest ostry i bardzo szczegółowy. Nie ma mowy, abyśmy dopatrzyli się tutaj jakichkolwiek pikseli czy poszarpanych krawędzi. Fonty w ebookach oraz tekst na stronach www prezentuje się zadowalająco i jest bardzo wyrazisty.

Wbudowana w Galaxy Taba S 10.5 bateria ma pojemność 7900 mAh. Daje to 7 godzin typowego użytkowania: WiFi, przeglądarka internetowa, filmy, aplikacje i trochę gier. Oczywiście można ten czas skutecznie skrócić, katując tablet najnowszymi produkcjami z grafiką 3D. Na ogół jednak powinien on oscylować w tych granicach.

device-2014-07-22-092724

Tablet jest dostępny w sprzedaży w dwóch wersjach, z czego jednak została dodatkowo wyposażona w modem 4G LTE. Do jego działania trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia, ale nie ukrywam, że moje testy ograniczały się do sieci Play, gdzie prędkość jest ograniczona, więc Galaxy Tab S nie mógł pokazać pełni swoich możliwości. Niewątpliwym plusem urządzenia jest możliwość wykonywania połączeń oraz wysyłania SMS-ów.

Samsung zadbał o obecność wszystkich niezbędnych modułów łączności. Nie zabrakło zatem tutaj dwuzakresowej anteny WiFi 802.11 ac, Bluetooth 4.0, GPS (+ GLONASS), a także portu podczerwieni. Ten ostatni pozwala nam na wykorzystywanie tabletu do sterowania np. telewizorem.

System, aplikacje i wydajność

Samsung Galaxy Tab S 10.5 pracuje pod kontrolą Androida 4.4.2 KitKat z nakładką graficzną TouchWiz. Jest to najnowsza odsłona interfejsu Samsunga, który można kochać lub nienawidzić, ale z całą pewnością trudno przejść obok niego obojętnie.

Charakterystycznym elementem jest tutaj Magazine UX, a więc dodatkowe pulpity z kafelkami wyświetlającymi treści. Jeden z nich daje nam dostęp do informacji z kraju, świata oraz przeróżnych kategorii. Drugi to natomiast miejsce, gdzie możemy znaleźć kalendarz, informacje o poczcie e-mail czy też treści z serwisów społecznościowych. Mimo mozliwości zmiany układu oraz edytowania widżeetów mamy jednak mocno ograniczone pole manewru, szczególnie gdy korzystamy z poczty Gmail albo kalendarza Google, wówczas Magazine UX nie będzie miał nam zbyt wiele do zaoferowania. Na szczęście rozwiązanie to może współpracować z zewnętrznymi aplikacjami. Wszystko zatem w rękach deweloperów, którzy mogą uczynić je znacznie bardziej funkcjonalnym.

device-2014-07-22-092431device-2014-07-22-092441device-2014-07-22-092449

System kryje ogromną liczbę dodatków. Zza prawej krawędzi w dowolnym momencie możemy wysuwać przybornik z często używanymi aplikacjami. Ekran multitaskingu nie zajmuje natomiast całej przestrzeni wyświetlacza, a ma formę paska przy dolnej krawędzi. Nie można też pominąć funkcji uruchamiania dwóch aplikacji jednocześnie i dzielenia wyświetlaczana strefy, co pozwala efektywnie wykorzystać dostępną przestrzeń. Od tego typu mechanizmów boli tutaj wręcz głowa, ale miłośnicy gadżeciarskich rozwiązań powinni być zachwyceni.

Samsung zadbał również o liczne dodatkowe aplikacje. Znajdziemy tutaj m.in. program WatchOn pozwalający przekształcić nasz tablet w pilot zdalnego sterowania telewizorem. Aplikacja SideSync umożliwi natomiast wyświetlenie na ekranie naszego smartfona (pod warunkiem, że jest on jednym z nowszych modeli z rodziny Galaxy) i jego bezprzewodową obsługę. Nie można też pominąć modułu Remote PC, za pomocą którego zdalnie połączymy się z naszym komputerem i wyświetlimy na ekranie tabletu jego pulpit. Wszystko to dopełnia biznesowy komunikator Cisco WebEx, a także mechanizmy zabezpieczające bazujące na wbudowanym czytniku linii papilarnych.

device-2014-07-22-092847device-2014-07-22-093609

Nie można też pominąć zestawu dodatkowych, promocyjnych subskrypcji, którymi uraczeni są użytkownicy nowego tabletu Samsunga. Wsród dostępnych tytułów znajdują się: Newsweek, Gazeta Wyborcza, Rzeczpospolita, Bloomberg i Economist. Możemy też liczyć na pół roku bezpłatnego dostępu do Deezera Premium, a także 50 GB w Dropboksie na 2 lata. Do tego należy dodać po 3 miesiące w komiksowej platformie Marvel Unlimited i rodzimym legimi oraz 7 bezpłatnych audiobooków od Audioteki. Fanów sportu ucieszy 6-miesięczy bezpłatny streaming z Live Sport TV, a aktywni użytkownicy skrozystają na trwającym tyle samo abonamencie w usłudze Skimble z ćwiczeniami fizycznymi. Mamy też do dyspozycji bezpłatne kredyty w grach Cut the Rope, Asphalt 8 i Family Guy. Jak widać, jest tego tutaj masa (na pewno wszystkie nie wymieniłem) i każdy znajdzie coś dla siebie.

Co z wydajnością? Testowany model bazował na ośmiordzeniowym układzie Exynos 5 Octa 5420 bazującym na architekturze big.LITTLE. Mamy zatem tutaj do czynienia z czterema rdzeniami Cortex-A15 o taktowaniu 1,9 GHz oraz czterema Crtex-A7 1,3 GHz. Uzupełnia je GPU Mali-T628 MP6 ora zimponująca ilość 3 GB pamięci RAM. Szkoda, że producent poskąpił na pamięci flash, której znajdziemy tutaj jedynie 16 GB. Na szczęście sytuacje ratuje slot na karty MicroSD. Rezultaty z benchmarków zamieszczam poniżej.

device-2014-07-22-095829device-2014-07-22-101959device-2014-07-22-1030242014-08-08_174127

A jak to wygląda w praktyce? Cóż, Galaxy Tab S nie ma problemów z zaawansowanymi grami 3D oraz wymagającymi aplikacjami. Działają one tutaj bardzo płynnie i czuć to wyraźnie. Niestety nie jest to stan permanentny. Tablet lubi czasami zauważalnie zwolnić, co skutkuje „chrupiącymi” animacjami i problemami z multitaskingiem. To po części rezultat przeładowania go funkcjami oraz mocno ociężałego interfejsu TouchWiz. Sytuacja może wyglądać lepiej w modelu ze Snapdragonem, który w benchmarkach ma wyraźną przewagę nad układem Samsunga. Trudno mi jednak powiedzieć, czy jest tak w istocie.

Aparat

Samsung Galaxy Tab S dysponuje aparatem z matrycą 8 Mpix wspartym autofocusem i diodą doświetlającą LED. Jak na tablet oferuje on bardzo przyzwoite rezultaty. Co widać poniżej. Sytuacja się pogarsza w ciemniejszych pomieszczeniach, gdzie Galaxy Tab S ma problemu ze złapaniem ostrości, a także doskwierającymi szumami. Nie pomaga wówczas często nawet dioda LED. Warto wspomnieć również o rozbudowanej aplikacji z dużą liczbą opcji konfiguracyjnych: balansem bieli, czułością ISO, korekcją ekspozycji itd.

20140723_13504520140723_13514020140723_13520120140723_13522820140723_135241

Przednia kamerka ma matrycę 2,1 Mpix i nie odbiega od standardów. Do Skype’a oraz okazyjnych zdjęć typu selfie powinna w zupełności wystarczyć.

Podsumowanie

Czy trafiliśmy na ideał? Nie do końca. Samsung Galaxy Tab S 10.5 to fantastyczne urządzenie o wielu atutach. Z pewnością należy zaliczyć do nich smukłą konstrukcję, fantastyczny wyświetlacz, przyzwoity czas pracy na baterii, mnogość modułów łączności oraz solidny aparat. Urządzenie to jednak ciągle cierpi na typowe grzechy Samsunga – plastikową i dość wątłą konstrukcję (sytuację może ratować dedykowane etui Book Cover oraz przemyślany sposób mocowania go na zaczepach) oraz przeładowaną wodotryskami, efekciarską nakładkę graficzną TouchWiz. Ta ostatnia przyćmiewa jeden z mocnych punktów tabletu, czyli mocną specyfikację. Momentami gadżet zwyczajnie nie wyrabia.

Nie zmienia to jednak faktu, że Galaxy Tab S jest aktualnie jednym z najatrakcyjniejszych tabletów z Androidem. Konkurencji będzie trudno pobić jego atuty. Myślę, że nie zgrzeszę pisząc, że to również świetna alternatywa dla iPada, która bije go pod względem smukłości oraz jakości wyświetlacza. Chcąc zakupić najlepszy obecnie na rynku tablet z Androidem po prostu nie możemy pominąć testowanego modelu, mimo jego drobnych wad.

The post Test Samsunga Galaxy Tab S 10,5. Tablet idealny? appeared first on AntyWeb.

Battlefield 4 za darmo przez tydzień – zarówno multi, jak i single

$
0
0
bf4

Coś mi śmierdzi. Dobry wujek Electronic Arts? Gdzie się podziała ta sztywna, drętwa niemal, złowroga korporacja, która wysysa z nas chciwie każdego dolara? Niemożliwe, żeby EA dawało coś za darmo. A jednak – Battlefield 4 został udostępniony dla wszystkich i nie ma w tym żadnych haczyków.

Okej, teraz już bez żartów – oczywistym jest, że Electronic Arts nie robi tego z dobroci serca. Włodarze z tej firmy zdają sobie sprawę z tego, że żywot Battlefielda 4 nieubłaganie, choć powoli, zmierza ku końcowi. Jeszcze trochę i gra będzie musiała ustąpić miejsca swojej młodszej siostrze – Battlefield: Hardline. Dlaczego by w takim razie nie skusić parę osób na tryb dla wielu graczy i zareklamować nową część, poprzez prezentowanie jakości grafiki w poprzedniej? Nie da się ukryć, że dalej robi ona wrażenie.

Battlefielda 4 pobierzemy przez usługę Origin, w ramach której dostępna jest zakładka „Okres Testowy”. Do 14 sierpnia musimy zaznaczyć opcję „Kup” (nie bójcie się, nic nie płacicie), a następnie rozpocząć pobieranie. Od momentu uruchomienia BFa zegar tyka – mamy równy tydzień na zapoznanie się z pełną wersją gry. Mamy dostęp zarówno do kampanii dla pojedynczego gracza, jak i multi przez sieć, dla maksymalnie 64 osób jednocześnie.

Można działać niestandardowo i wychodzić klientowi naprzeciw? Można. Tego typu akcja przynosi cały szereg zalet: na pewno zwiększy sprzedaż Battlefielda 4, rozreklamuje dodatkowo markę, zwłaszcza wśród osób, którym seria nieco zbrzydła (niżej podpisany), a także wytrąca jeden z argumentów piratów, który można ogólnie opisać jako „ściągnę tylko po to, żeby sprawdzić czy mi się spodoba”.

Z drugiej strony, lepiej nie robić sobie nadziei, że tego typu akcje staną się regułą – w przypadku Battlefielda 4 to przejdzie, ponieważ od premiery minęło już sporo czasu. Gdyby okres testowy był dostępny od dnia premiery, sprzedaż pewnie by spadła, a wszystkie wysiłki marketingowe szły by na marne.

Okres testowy Battlefielda 4 możecie zacząć do 14 sierpnia. Pilnujcie tego terminu – od tego czasu macie tydzień, jak już wspominałem. Uważajcie tylko na wagę gry – to 25GB danych do ściągnięcia. Miłej zabawy.

The post Battlefield 4 za darmo przez tydzień – zarówno multi, jak i single appeared first on AntyWeb.

Tak Wikipedia powinna wyglądać już od dawna

$
0
0
Clipboard06

Wikipedia to dla wielu jedyna encyklopedia znana pod konkretną nazwą. Łatwo dostępna, z wygodną wyszukiwarką i ogromem treści. Czego chcieć więcej? Cóż, w Internecie nic nie może stać w miejscu, bo jeżeli się nie rozwija, to się po prostu cofa. Od niemal dekady interfejs największej internetowej encyklopedii nie uległ zmianie, lecz jest na to sposób.

Cała ta rewolucja kryje się pod nazwą WikiWand. Doczekała się ogromnego wsparcia finansowego– na poziomie 600 tysięcy dolarów i jej ekspansja dopiero się rozpoczyna. Na całe szczęście efekty działań autorów WikiWand można oglądać już dziś i trudno jest oprzeć się wrażeniu, że do tej pory Wikipedia wygląda jak wygląda.

Pewien czas temu pojawiła się aktualizacja aplikacji mobilnych wnosząca poprawki wizualne, lecz nie było tego zbyt wiele. Dopiero gdy przejrzymy kilka przykładowych artykułów w zupełnie nowej oprawie wizualnej zrozumiemy jak bardzo Wikipedia potrzebuje tej przemiany. Oczywiście możliwe było i jest stosowanie popularnej wtyczki od styli i przygotowanych przez Internautów paczek poprawiających wygląd Wikipedi, ale to co przedstawia WikiWand to znacznie, znacznie więcej.

Clipboard01

Po pierwsze istotne dla treści artykułu zdjęcia są teraz bardziej eksponowane, a sama treść tekstu lepiej przedstawioana. Rozmieszczenie kolumn, typografia i uporządkowanie zawartości wpisu to najważniejsze cechy WikiWand. Umieszczone po lewej stronie menu nawigacyjne zastępuje typowy spis treści, na który nie ma się już ochoty więcej patrzeć. Wyszukiwarka z sugestiami oraz podgląd innego artykułu po najechaniu na link również zmieniają sposób korzystania z Wikipedii – trudno jest później wrócić do typowej wersji strony.

Według obietnic autorów WikiWand wczytywanie stron jest szybsze, jeżeli będziemy korzystać z adresu WikiWand.com. Co ciekawe – może być jeszcze szybciej, ponieważ wystarczy zainstalować wtyczkę WikiWand (dostępna dla FirefoxChrome). Wtedy każdorazowe odwiedzenie Wikipedii oznaczać będzie przeglądanie treści w nowej oprawie wizualnej.

Plany zakładają pojawienie się aplikacji dla Androida i iOS, monetyzację poprzez umieszczanie reklam podręczników i innych materiałów edukacyjnych oraz przekazywanie 30% dochodu na Wikipedię. Ja już im kibicuję.

The post Tak Wikipedia powinna wyglądać już od dawna appeared first on AntyWeb.

Viewing all 64567 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>